Partia Jarosława Kaczyńskiego jest w defensywie moralnej, nie trafia ze swoim przekazem na temat tragedii w Gdańsku do większości obywateli, nie potrafi szczerze wyznać win i prosić o przebaczenie.
Ale fakty codziennie, od dnia zamordowania prezydenta Adamowicza, pokazują, że obozowi obecnej władzy nie zależy na uspokojeniu nastrojów społecznych, tylko na podtrzymywaniu polaryzacji na wszystkich możliwych polach i wszystkimi możliwymi środkami.
PiS nie chce uspokoić nastrojów
Dwa świeże przykłady to rozmowa telewizyjna Moniki Olejnik z doradcą prezydenta Dudy Andrzejem Zybertowiczem i scena w Senacie RP, gdzie PiS zignorował uzgodniony projekt wspólnej uchwały w sprawie śmierci Pawła Adamowicza.
Zybertowicz deklarował, że przejęty tragedią Adamowicza odmawiał przez tydzień publicznych komentarzy, aby móc w ciszy zmierzyć się z tym, co się wydarzyło w Gdańsku. Ale gdy inni opłakiwali i wciąż opłakują zamordowanego prezydenta, Zybertowicz w tym samym programie już poczuł się moralnie uprawniony, by zaatakować nie tylko ofiarę politycznego mordu inspirowanego nienawiścią do prezydenta i demokratycznej opozycji parlamentarnej.
Walnął też w Wałęsę i Owsiaka, powtarzając mantry prawicowej kampanii zniesławiania Lecha i Jurka. Adamowiczowi, też za propagandą i przed wydaniem wyroku, wytknął rzekome lewe interesy mieszkaniowe.