Zaufany kierowca byłego ministra obrony w ostatnich latach często był bohaterem mediów. Ostatnio za sprawą publikacji Onetu, który ujawnił, że Kazimierz Bartosik prowadził samochody uprzywilejowane z floty MON bez uprawnień – nie dysponował aktualnymi badaniami lekarskimi. Sprawa wyszła na jaw trochę „przy okazji”, w trakcie wyjaśniania okoliczności głośnego wypadku, do którego doszło pod Toruniem dwa lata temu. Limuzyna bmw kierowana przez Bartosika, z Macierewiczem w środku, wjechała w stojące na czerwonym świetle samochody. Prokuratura uznała, że winę ponosi kierowca drugiego samochodu towarzyszącego ministrowi – kapral Żandarmerii Wojskowej – który nie wyhamował przed światłami i uderzył w auto z Macierewiczem, co wywołało efekt domina. Śledczy oskarżyli go o nieumyślne spowodowanie wypadku (ranne zostały w nim dwie osoby).
Czytaj także: Żandarmeria Wojskowa, gwardia Antoniego Macierewicza
Gdy wydawało się, że zarzuty usłyszy też Kazimierz Bartosik, prokuratura sprawę umorzyła. Jak pisze Onet, z kuriozalnym uzasadnieniem mówiącym, że bmw nie było pojazdem uprzywilejowanym, bo nie używało sygnałów świetlnych i dźwiękowych. I to mimo że jechała w kolumnie uprzywilejowanej.
Czy kierowcę Macierewicza objęła ustawa dezubekizacyjna?
Z informacji POLITYKI wynika, że nie była to jedyna „uprzejmość” ze strony instytucji państwa w kierunku „pana Kazimierza”.