Na Bałtyku na moment odwróciły się role. To nie Rosja blokowała NATO rakietami, lecz NATO postanowiło zademonstrować, że też jest w stanie zablokować Rosję – przy użyciu polskich wyrzutni Morskiej Jednostki Rakietowej rozmieszczonych na estońskiej wyspie. Ćwiczenia Spring Storm 19, w których brali udział nasi marynarze-rakietowcy, zapewne przypadkiem zbiegły się w czasie z moskiewskimi obchodami rocznicy zakończenia II wojny światowej i tradycyjną defiladą. Nastroje mogły zepsuć jednak bardziej niż niepogoda, która pokrzyżowała lotniczą część parady.
Czytaj także: Polska flota podwodna nie ma wartości bojowej
Rosyjskie okręty w zasięgu polskich pocisków
Niepozorny okręt transportowo-minowy ORP Gniezno 29 kwietnia wziął na pokład sześć równie niepozornych ciężarówek. Przewiózł je z Gdyni do Tallina. Pojazdy zjechały na ląd i ruszyły w 150-kilometrową trasę do portowego miasteczka Virtsu. Tam cywilny prom przetransportował je przez 10-kilometrową cieśninę na wyspę Muhu, skąd przejechały na większą Saaremę – cel ćwiczeń.
Przemieszczenie o nieco ponad 500 km w linii prostej od macierzystych Siemirowic zmieniło bilans sił w basenie Morza Bałtyckiego. Wyjście z Zatoki Fińskiej – jedyna droga morska łącząca terytorium Rosji właściwej (poza eksklawą Obwodu Kaliningradzkiego) z Bałtykiem – znalazło się w zasięgu polskich pocisków, zdolnych zatopić, a przynajmniej zagrozić każdemu rosyjskiemu okrętowi nawodnemu opuszczającemu bazę w Kronsztadzie.