Marek Falenta 1 lutego 2019 r. miał zacząć odsiadywać wyrok dwóch i pół roku więzienia za podsłuchiwanie polityków i urzędników związanych z rządem PO-PSL. Ukrywał się w Hiszpanii. W ostatni piątek został wydany polskim służbom, przebywa w areszcie śledczym na Służewcu w Warszawie. W listach ujawnianych w tym tygodniu przez media („Rzeczpospolita”, „Gazeta Wyborcza”) biznesmen wskazuje, że PiS jest współodpowiedzialny za aferę podsłuchową i ma wobec niego dług do spłacenia. „Dla każdego, kto wgłębił się w meandry tego skandalu, nie jest to informacja ani nowa, ani zaskakująca” – komentuje w „Polityce” Grzegorz Rzeczkowski.
Obietnice pomocy, ułaskawienia, amnestii dla Falenty
6 lutego Marek Falenta wysłał list do Jarosława Kaczyńskiego: „Panie Prezesie, od kilku lat ludzie z Pana politycznego obozu mamią mnie obietnicami pomocy, ułaskawienia i amnestii. Tłumaczą, że jest ciężko, bo jest wiele frakcji i wszyscy się kłócą”. Treść listu ujawniła „Gazeta Wyborcza”. Biznesmen, pisząc do najważniejszych polityków władzy, liczył na ochronę, chciał uniknąć więzienia. „Pan jest jedynym, który może to sprawić. Ma Pan odwagę oraz odpowiednią władzę do tego, aby mi pomóc” – pisze do prezesa PiS.
Podkreśla, że działał w imię interesu publicznego, a ludzie związani z PiS byli w aferę uwikłani: „Razem z polskimi służbami od kilkunastu lat tępiłem liczne przykłady rozkradania majątku państwowego.