– Nie będzie nam Kosiniak-Kamysz dyktował, z kim możemy, a z kim nie możemy robić koalicji – tak skomentował w piątek rozmowy PO z PSL polityk Platformy, raczej odległy od frakcji Grzegorza Schetyny i zwykle przychylnie nastawiony do ludowców.
– To koniec, Schetyna nie chce ustąpić ani na krok – komentował z kolei polityk Stronnictwa kibicujący wspólnym listom.
Kosiniak-Kamysz zbyt mocno podbił stawkę
Po ostatnim weekendzie emocje między byłymi koalicjantami są bardzo złe. Na piątkowym przemówieniu podczas forum programowego PO Schetyna oskarżył PSL o uprawianie polityki transakcyjnej, a następnie kilkoro polityków Platformy zarzuciło ludowcom, że odrzucenie oferty PO w sprawie startu w szerokiej formule to znak, że PSL wybiera PiS.
Co się wydarzyło na piątkowym spotkaniu Schetyny z Kosiniakiem-Kamyszem? Polityk PO: – Szef PSL przelicytował, chciał za dużo pieniędzy i miejsc, za podszeptem Marka Sawickiego i Artura Balazsa zbyt mocno podbił stawkę.
Polityk PSL: – Prezes nie mówił ani słowa o jedynkach i pieniądzach, nie zdążył. Rozmowy rozbiły się na kształcie koalicji. Nasz jedyny warunek to brak SLD, bo nie możemy zgodzić się na wspólny start z takimi ludźmi jak Joanna Senyszyn czy Marek Dyduch. Ale Schetyna nie chciał o tym słyszeć.
Jakkolwiek by było, po spotkaniu Kosiniak-Kamysz wyszedł i powiedział, że tylko start w dwóch blokach – centrowym i lewicowym – pozwoliłby pokonać PiS. A ponieważ nie widzi w Platformie chęci budowy centrowego bloku, PSL zrobi to sam, tworząc Koalicję Polską. Z konserwatywnymi politykami PO (ludowcy przejęli już dwóch i zapowiadają kolejne przejęcia), Bezpartyjnymi Samorządowcami oraz działaczami Kukiz ’15. Prezes PSL podkreślił, że brak porozumienia nie dotyczył miejsc na listach.
Czytaj także: Ludowcy czekają na Schetynę. Kto z kim idzie do wyborów?
Liderzy nie potrafią się dogadać
Dlaczego rozmowy nie wychodzą? Struktury obu partii lubią się i dobrze ze sobą współpracują od lat w regionach. Z obu stron w ostatnich tygodniach słychać było sygnały o chęci do współpracy w wyborach do Sejmu. Za takim rozwiązaniem optowała zdecydowana większość (14 z 16) struktur regionalnych PSL. Start z ludowcami rekomendowało też wielu działaczy lokalnych PO, a także większość jej posłów i senatorów. Nawet kosztem współpracy z SLD, do którego niechęć wśród działaczy PO jest spora, podobnie jak w PSL.
Liderzy jednak nie potrafią się dogadać. I w tym momencie emocje urosły tak, że odkręcenie wzajemnej niechęci i ustąpienie jednej ze stron byłoby bardzo trudne. Schetyna chce szerokiego bloku, bo wyniki wyborów do Sejmu będą porównywane z eurowyborami. Jeśli to się nie uda, woli samodzielny start PO, co pozwoli mu skonsolidować partię i zmarginalizować pozostałych liderów opozycji.
Kosiniak-Kamysz boi się, że koalicja z SLD zniechęci konserwatywny elektorat PSL, który już w wyborach europejskich się zdemobilizował, a teraz mógłby przenieść poparcie na PiS.
Prezes PSL ma prawo się stawiać – działa według swojej kalkulacji politycznej. Ale też, będąc szefem tej mniejszej niż PO partii, musi pamiętać, że dyktowanie warunków niekoniecznie skończy się po jego myśli.
Nasi rozmówcy z obu partii zostawiają 1 proc. szans na to, że jeszcze uda się dogadać. Kolejny (podobno ostatni już) deadline mija w środę.