Pytań jest jeszcze więcej. Nie wiadomo, w jakiej formule połączone siły lewicy pójdą na wybory. Czy jako koalicja trzech partii, którą w wyborach do Sejmu obowiązuje 8-proc. próg wyborczy? Czy jako komitet wyborczy wyborców, który po wyborach nie dostaje subwencji? Czy może politycy Wiosny i Lewicy Razem wystartują z list SLD? Na razie wiemy jedno – lewica chce iść razem.
Nastroje jak na razie są dobre. „Zrobiliśmy to! Daliśmy radę!” – wykrzykiwał swoje klasyczne hasła Biedroń. Czarzasty mówił z kolei, że liderzy odbyli wstępną grę miłosną i wiedzą na razie jedno – „chcą być razem”. Decyzje w sprawie formuły mogą być ogłoszone w poniedziałek.
Czytaj więcej: Koalicyjna telenowela
Czy ta koalicja przeskoczy próg?
Uśmiechnięci liderzy lewicy, mówiący o sobie „przyjaciele”, jeszcze niedawno nie byli do siebie tak sympatycznie nastawieni. Starają się zakopać dawne spory. W 2016 r. Zandberg mówił o SLD: „Partia pełna skorumpowanych aparatczyków”. Biedroń z kolei przekonywał, że „po kandydaturze Ogórek SLD stało się partią obciachu bardziej niż PiS” (to w 2015 r.). Dziś ma być inaczej. „Nie ma między nami żadnych sporów” – przekonywali liderzy lewicy na dzisiejszej konferencji.
Teraz wiele zależy od formuły startu. Wiosna i Lewica Razem chcą koalicji. A to formuła ryzykowna. Cztery lata temu Sojusz, startując jako koalicja z Twoim Ruchem, nie dostał się do Sejmu. Mimo że w pojedynczych sondażach w czasie kampanii otrzymywali dwucyfrowy wynik, w wyborach uzyskali zaledwie 7,55 proc.