Wybory parlamentarne odbędą się w niedzielę 13 października, co nie jest zaskoczeniem, bo już kilka dni temu Andrzej Duda w Polsat News wskazał właśnie ten termin.
„Zaproponowałem Państwowej Komisji Wyborczej możliwie jak najszybszy termin wyborów, czyli 13 października – mówił prezydent w programie „Wydarzenia i Opinie”. – Kampania wyborcza nigdy nie jest okresem spokoju, zawsze jest okresem pewnego starcia politycznego, to jest jej natura. Myślę, że Polacy chcą tego starcia jak najmniej”.
Czytaj także: Premier Morawiecki rzucony na Katowice
Morawiecki wyprzedził Dudę
Prezydent nie był pierwszy, wyprzedził go premier. Już na konwencji PiS w Katowicach Mateusz Morawiecki zapowiadał, że po wakacjach „od wczesnego rana do nocy pracujemy do 12 października, niech będzie do 11, bo cisza wyborcza, w sobotę można odpocząć”.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński próbował zatrzeć wrażenie, że tak ważnej decyzji prezydent nie podejmuje sam. Mówił na tej samej konwencji: „W październiku, a być może w listopadzie – to decyzja pana prezydenta – odbędą się wybory parlamentarne”. Ale było jasne, czego oczekują w PiS.
Zgodnie z konstytucją wybory powinny się odbyć nie później niż 90 dni przed końcem kadencji parlamentu, a więc w tym roku między 12 października a 12 listopada. PiS-owi – jak pisaliśmy w „Polityce” – zależało na jak najszybszym terminie m.in. po to, by utrzymać mobilizację swojego elektoratu po zwycięskich wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Kampania wyborcza rozpocznie się formalnie po opublikowaniu postanowienia prezydenta w rządowym „Dzienniku Ustaw”.
Czytaj także: Jak się odczepić od PiS