„Prezydent Andrzej Duda podpisał zarządzenie w sprawie daty jesiennych wyborów, które odbędą się w niedzielę 13 października” – poinformował we wtorek wieczorem rzecznik Błażej Spychalski. Dzień wcześniej w sprawie terminu pozytywnie wypowiedziała się Państwowa Komisja Wyborcza.
Kampania formalnie rozpocznie się po opublikowaniu postanowienia w „Dzienniku Ustaw”. Zgodnie z prawem musi to się stać najpóźniej pięć dni od ogłoszenia daty wyborów. Do 24 sierpnia należy zaś zgłosić PKW wolę utworzenia komitetu (najpóźniej 50 dni przed 13 października). Od dnia przyjęcia takiego zawiadomienia komitety będą mogły gromadzić i wydawać pieniądze na kampanię. A także zbierać podpisy pod listami kandydatów, które trzeba dostarczyć do PKW do 3 września (40 dni przed wyborami).
Komitet wyborczy w jednym z 41 okręgów może zarejestrować jedną listę, wymagającą 5 tys. podpisów. Największe komitety, które wystawiają listy w co najmniej połowie okręgów, mogą przynieść podpisy pod połową z nich. Czyli łącznie potrzebują 105 tys. Wyborca może udzielić pisemnego poparcia więcej niż jednej liście kandydatów.
Te daty mają polityczne znaczenie. Kalendarz jest nieubłagany, na zebranie podpisów jest mało czasu. Wielkie partie – PiS i PO – będą zapewne konkurowały na to, która przyniesie najwięcej. SLD też ma dobrze zorganizowane struktury, kłopotu nie powinien mieć PSL. Kukiz, który nie zdołał zbudować struktur, prosił prezydenta, by wybory odbyły się później.