Mówiąc Tischnerem: półprawda jest g**no prawdą. W polityce półprawda jest ukrywaniem prawdy. Temu służy tzw. język dyplomatyczny. Pan Trump np. wyjaśnia: „Aby upewnić się, że wszystkie siły rządu federalnego są skoncentrowane na nadchodzącym huraganie, zdecydowałem się wysłać naszego wiceprezydenta Mike′a Pence′a do Polski w ten weekend w moim zastępstwie. (...) W obliczu zbliżającego się dużego zagrożenia priorytetem jest bezpieczeństwo ludzi i trzeba, aby wszystkie zasoby rządu federalnego były skoncentrowane na nadciągającym huraganie Dorian”.
Trump, Duda, Bolsonaro, różnice i podobieństwa
Jest rzeczą oczywistą (oczywistą oczywistością – w znanej nam skądinąd nowomowie), że koncentracja wszystkich sił rządu etc. wymaga pozostania p. Trumpa w USA, a absencja p. Pence’a jest nieistotna dla tego celu. Huragan Dorian ma uderzyć we Florydę, stan bardzo istotny w wyborach prezydenckich. Większość komentarzy wskazuje na to, że p. Trump był bardziej zainteresowany swoją ewentualną (oby nie) reelekcją niż uroczystościami z okazji 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej w jakimś dalekim kraju.
I to jest prawda ukryta pod półprawdą pod kryptonimem „Dorian”. Złośliwi internauci powiadają, że być może p. Trump nie chce porównywania szalejącego Doriana z postępującą Emilią, więc kombinuje, jak wzajemnie izolować obie wichury, ale to chyba nie tak.