Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Lewica znów w Sejmie. Gratuluję, nie zazdroszczę

Wieczór wyborczy 2019 w sztabie Lewicy Wieczór wyborczy 2019 w sztabie Lewicy Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Jeśli wyniki się utrzymają, będzie to oznaczało przekroczenie symbolicznej granicy 40 mandatów. Oby wzięły je osoby o stalowych nerwach.

Dzięki czterem latom politycznego szaleństwa aż o 10 proc. skoczyła frekwencja wyborcza. Zagłosowało nieco ponad 61 proc. Polek i Polaków – w 2015 r. w wyborach parlamentarnych wzięło udział tylko 51 proc. uprawnionych do głosowania.

To pierwsza dobra wiadomość. Druga to powrót lewicy do Sejmu. Exit polls dają wynik 11,9 proc., w zasadzie porównywalny z sumą wyników Zjednoczonej Lewicy (7,55 proc.) i Razem (3,62 proc.) – oczywiście w liczbach bezwzględnych powiększoną proporcjonalnie do frekwencji.

Czytaj także: PiS nie dostał mandatu do przejęcia całego kraju

Kadencja zmasowanych ataków na lewicę

Jeśli wyniki się utrzymają, będzie to oznaczało przekroczenie symbolicznej granicy 40 mandatów – jeszcze do niedawna tylu posłów było potrzeba, by wnieść projekt ustawy do laski marszałkowskiej (PiS obniżył tę poprzeczkę... stać go było). Jeszcze chwilę poczekamy na wyniki szczegółowe, ale życzyć sobie należy, by te czterdzieści kilka mandatów wzięły osoby o stalowych nerwach. O ile poprzednia kadencja była czasem eliminacji liberałów, o tyle ta będzie niestety czasem zmasowanych ataków na lewicę. Adrian Zandberg, Anna-Maria Żukowska czy Krzysztof Śmiszek jeszcze mocno zatęsknią do czasów, gdy lewica komentowała wydarzenia z wieży z kości słoniowej jako byt pozaparlamentarny, nieskalana upiorną realnością sejmowej bezsilności.

Zła wiadomość jest bowiem taka, że wygrała skrajna prawica.

Reklama