PiS oprotestował wyniki wyborcze w sześciu okręgach senackich, w których jego kandydaci przegrali różnicą od 320 (Koszalin) do 2451 głosów (Grudziądz). Uzasadnienie protestów, cytowane przez biuro prasowe Sądu Najwyższego, brzmi trochę jak z humoru z zeszytów, choć sprawa nie jest ani trochę śmieszna: „Część głosów zostało nieprawidłowo uznanych za nieważne, zaś w rzeczywistości powinny być one uznane jako głosy poparcia dla kandydata KW Prawo i Sprawiedliwość”. Dowodów PiS nie przedstawił, nie ma ich w każdym razie w obszernej depeszy PAP na ten temat.
Ewa Siedlecka: Wasz Sejm, nasz Senat. Co może PiS, co zyskała opozycja?
PiS zasługuje na więcej?
Każdy ma prawo złożyć protest wyborczy (słychać, że opozycja chce to zrobić w dwóch okręgach – jeśli uzasadnienie będzie równie przekonujące, to ten komentarz będzie także o niej). Ale podważanie przez PiS wyniku wyborów w sześciu okręgach – a nie było stamtąd sygnałów o nieprawidłowościach, odsetek głosów nieważnych nie odbiega od średniej ogólnopolskiej – każe podejrzewać, że zdaniem partii rządzącej suweren nie zagłosował tak, jak miał, więc należy go skorygować. Nie ma większości w Senacie? Słabo idzie podkupywanie senatorów opozycji? To zdobądźmy większość przy zielonym stoliku.
Chyba zatem powoli wyjaśnia się, co miał na myśli Jarosław Kaczyński, gdy po wyborach mówił, że PiS otrzymał dużo, ale zasługuje na więcej.
Od wyborów minął tydzień. Nie słychać było w tym czasie głosów protestu. Mężowie zaufania PiS z tych sześciu okręgów nie zgłaszali nieprawidłowości – a zgodnie z kodeksem wyborczym każdy komitet miał prawo wydelegować mężów zaufania, którzy patrzą na ręce członkom komisji wyborczej – od przygotowania lokalu do głosowania aż po eskortowanie protokołów z wynikami. Jakie zarzuty wnieśli mężowie zaufania kandydatów PiS? Jakie jest ich uzasadnienie?
Czytaj także: Kto świętuje, a kogo zabraknie w Sejmie i Senacie
PiS dużo ryzykuje
Sprawa naprawdę brzydko pachnie. Protesty będą rozpatrywali sędziowie Sądu Najwyższego z utworzonej przez PiS Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Mają na to 90 dni i mogą zdecydować wszystko – od uznania, że ewentualne nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik głosowania, aż do nakazania powtórki wyborów. Ale być może PKW po ponownym przeliczeniu głosów uzna, że mandaty należą się kandydatom PiS.
Ciekawe też, jak szybko SN rozpozna protesty. Bo na razie obowiązuje domniemanie ważności wyborów i opozycja – teoretycznie, aż do weryfikacji w głosowaniu – ma kontrolę nad Senatem. Jeśli straci je po decyzji SN, będzie to pierwszy taki przypadek w historii Polski.
PiS ryzykuje bardzo dużo. Może oczywiście być tak, że członkowie komisji się pomylili (i to będzie ich kompromitacja, bo nie chodzi o kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt głosów), ale jeśli nie, to Kaczyński wyjdzie na człowieka, który nie umie pogodzić się z porażką w wolnych wyborach w państwie, które sam przez ostatnie cztery lata urządzał.
Czytaj także: Polonia już tak mocno nie popiera PiS