Na drugim posiedzeniu Sejmu nowej kadencji PiS wybrał do Trybunału Konstytucyjnego Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. Z kandydatury Roberta Jarzębskiego się wycofał, podobno w wyniku koalicyjnych targów z ugrupowaniami Gowina i Ziobry. Jako ten trzeci do TK wszedł prof. Jakub Stelina.
Dlaczego PiS ryzykuje?
Paradoks polega na tym, że Jarzębski był jedynym kandydatem spełniającym kryteria formalne, przynajmniej co do wieku: nie ukończył 65 lat. Pawłowicz i Piotrowicz są według ustawy o TK za starzy, bo przekroczyli już wiek 67 lat. Podczas środowych obrad sejmowej komisji sprawiedliwości przewodniczący Marek Ast – który godnie zastępuje w tej roli Piotrowicza – nie zgodził się, by posłowie przed dyskusją i głosowaniem zapoznali się z dwiema opiniami ekspertów zamówionymi przez Sejm. Obie były dla Pawłowicz i Piotrowicza negatywne. PiS-owska większość uznała, że spełniają oni wszystkie kryteria, łącznie z nieskazitelnością charakteru i wyróżniania się wiedzą prawniczą (Piotrowicz miał ją udoskonalić podczas przewodniczenia sejmowej komisji).
Dlaczego PiS forsuje kandydatów, którzy ewidentnie ośmieszają Trybunał i jeszcze bardziej pozbawią go wiarygodności? W dodatku to osoby, które w przyszłości mogą być z Trybunału usunięte jako niespełniające kryteriów formalnych. Przecież to grozi partii Kaczyńskiego utratą większości w Trybunale niedługo po – ewentualnej – utracie władzy.
Czyta też: Tego Trybunału Konstytucyjnego nikt nie traktuje poważnie
Wyrembak i Przyłębska. W Trybunale idzie na noże
Odpowiedzi słychać różne, łącznie z taką, że Jarosław Kaczyński robi to po prostu po złości, z czystego triumfalizmu.
Więcej światła na przyczyny forsowania Pawłowicz i Piotrowicza daje niedawny materiał „Czarno na białym” TVN 24 na temat konfliktu w TK pomiędzy Jarosławem Wyrembakiem i samą Julią Przyłębską. A idzie na noże, bo Wyrembak żąda jej dymisji i – de facto – oskarża o przestępstwo nadużycia władzy. O tym konflikcie pierwszy doniósł Onet.pl, ale „Czarno na białym” zdobyło dokumenty: trzy pisma Wyrembaka do Przyłębskiej.
Wyrembak nie jest bynajmniej nieskazitelnego charakteru (dał się wybrać do TK na miejsce zmarłego dublera, a więc sam jest dublerem). Ale okazało się, że dając się wybrać, liczył na poszanowanie wobec niego sędziowskich praw. Tymczasem, jak wynika z jego listów, Julia Przyłębska:
- zleciła wyniesienie z jego pokoju dokumentów spraw, które miał w referacie jako sprawozdawca, wraz z projektami wyroków;
- usunęła go ze składu sądzącego (chodziło o ustawę o neo-KRS), gdy zgłosił zapowiedź zdania odrębnego;
- wydała sędziom nieformalny zakaz zgłaszania zdań odrębnych;
- ze względu na kalendarz wyborczy blokowała osadzenie sprawy o niekonstytucyjność dopuszczalności aborcji z powodu ciężkiego uszkodzenia płodu.
Zarzucił jej też „utrzymywanie stanu daleko idącej niejasności w kwestii wyznaczania składów sądzących i wyznaczania terminów”.
Pierwszy list Wyrembak napisał w sierpniu, następny we wrześniu, kolejny – 11 listopada. Żądał w nim zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK, żeby omówić sposób kierowania nim przez Przyłębską. Chciał też jej dymisji.
To, że w TK rządzonym przez Julię Przyłębską manipuluje się składami sądzącymi, jako pierwszy ujawnił inny dubler, pełniący obowiązki wiceprezesa TK Mariusz Muszyński (wiosną 2018 r.). Ale zrobił to nie w ramach protestu, tylko w odpowiedzi na zarzuty, m.in. na uwagę RPO Adama Bodnara. Muszyński potwierdził, że składy są dobierane pod kątem zgodności opinii, żeby Trybunał sprawniej orzekał – było to wytłumaczenie tak kuriozalne, że do dziś trudno uwierzyć, że wyszło spod ręki kogoś, kto uważa się za prawnika i sędziego. Następnie praktykę ustawiania składów potwierdzili „starzy” sędziowie w specjalnym oświadczeniu (upublicznili je, bo nie zostało dołączone do rocznego sprawozdania z działalności TK).
Czytaj też: PiS łamie miecz. Nominacje Pawłowicz i Piotrowicza jednak dziwią
Buntowników przybywa
Jak się to ma do wyboru Pawłowicz i Piotrowicza do Trybunału Konstytucyjnego?
Widać, że podział w Trybunale przebiega nie tylko według tego, kto z czyjej rekomendacji został wybrany. „Dobrozmianowi” sędziowie i dublerzy już nie trzymają się razem. Pierwszy wyłamał się Piotr Pszczółkowski, który publicznie i formalnie zanegował legalność wyboru Przyłębskiej na prezesa i Muszyńskiego na wiceprezesa. Zwrócił uwagę, że wybór został dokonany w oparciu o przepisy, które w tamtej chwili jeszcze nie weszły w życie (weszły dopiero po dwóch tygodniach od wyboru). Dlaczego Piotr Pszczółkowski się wyłamał? Nie wiadomo.
Kolejnym buntownikiem został... Muszyński. To ogromne zaskoczenie, bo z Przyłębską i jej mężem przyjaźni się od lat, a w TK byli nierozłączni. Było tajemnicą poliszynela, że w zasadzie to on kierował tą instytucją. Ale przestali ze sobą rozmawiać, a Muszyński praktycznie nie bywa w Trybunale. Możliwe, że w tym wypadku chodzi o zażyłość Przyłębskiej z prezesem PiS, dzięki której zyskała pewność siebie. Powiązania polityczne Muszyńskiego nie sięgały tak wysokiego szczebla.
Teraz pojawił się kolejny buntownik: Wyrembak, związany z prokościelnym i antyaborcyjnym skrzydłem PiS. A ze względu na silną po wyborach pozycję „przystawek” (ugrupowań Gowina i Ziobry) może się okazać, że buntowników w Trybunale ujawni się więcej. Zwłaszcza że Przyłębska ma ponoć trudny charakter, a jej sposobem kwitowania różnicy zdań ma być zdanie: „ja tu rządzę.”
Wygląda więc na to, że potrzebuje ona w Trybunale silnego wsparcia. Krystyna Pawłowicz ze swoim „zamknij mordę” czy pacyfikujący opozycję dziesięcioma sekundami na wypowiedź Piotrowicz są do tego idealni. Tyle że na Pawłowicz prezes Kaczyński może się poślizgnąć. Wszystko można o niej powiedzieć, ale nie to, że potulnie słucha poleceń. A już na pewno nie, że potrafi długo w posłuszeństwie wytrzymać.