Retoryka, czyli sztuka przekonywania i pięknego mówienia, jest nieodłączna od polityki – w starożytności wymagano od polityków, aby byli retorami (oratorami). Natura sztuki oratorskiej dopuszcza metafory, przesadę i rozmaite chwyty erystyczne, w tym także uważane za niezbyt rzetelne. Tego rodzaju zabiegi nie zawsze są zgodne z zasadami logiki (w szerokim znaczeniu), tj. dziedziny składającej się z semiotyki (nauki o znakach językowych i ich funkcjach), logiki formalnej (teorii wynikania logicznego) i metodologii nauk, a ogólniej: każdej aktywności myślowej zajmującej się m.in. uzasadnianiem głoszonych twierdzeń.
Czytaj też: Logika państwa sekciarskiego
Działania władzy czasem kolidują z logiką
Uważało się (i nadal tak jest), że precyzja wysławiania się, konsekwencja argumentacyjna czy dbałość o to, aby wnioski wynikały z przyjętych przesłanek lub przynajmniej były przez nie uzasadnione, są pożądanymi właściwościami logicznymi wypowiadania się i myślenia. Jak to ujął Jan Łukasiewicz, wielki logik, logika jest moralnością myśli i mowy. Tzw. logika prawnicza jest szczególnym rodzajem logiki odnoszącej się do rozumowań prawniczych. Cele polityków polegające na zdobyciu i utrzymaniu władzy nieraz kolidują z logiką. Niemniej retoryka polityczna powinna spełniać pewne minimum logiczne, gdyż inaczej przeistacza się w pustosłowie.
Odkąd ukształtowały się nowoczesne systemy demokratyczne, nie ma wątpliwości, że ten ład polityczny sprzyja racjonalnemu ułożeniu elementów logicznych i retorycznych w praktyce polityków. To zresztą nic nowego, bo argumentacje na ateńskiej agorze walnie przyczyniły się do powstania logiki. Niżej szereg przykładów wskazujących na to, że poziom logiczno-retoryczny funkcjonariuszy (i propagandzistów) dobrej zmiany jest mizerny, a może nawet spadł poniżej punktu krytycznego.