Obywatelskie projekty w Sejmie
Pięć obywatelskich projektów ustaw trafia w tym tygodniu do pierwszego czytania. Jeden z nich dotyczy wynagrodzeń dla nauczycieli, a 100 tys. podpisów zebrał pod nim Związek Nauczycielstwa Polskiego. Chodzi o to, by rząd na pensje przekazywał celową dotację, a nie, jak dziś, subwencję. Projekt leży w Sejmie od 2016 r.
W harmonogramie prac jest też projekt ustawy Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”. Przewodzi mu Kaja Godek. Projekt zakłada zmianę ustawy z 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Godek chce usunięcia paragrafu zezwalającego na zabieg w sytuacji, gdy „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Wnioskodawcy zapisali, że w ten sposób „zlikwiduje się dyskryminację chorych dzieci poczętych poprzez zapewnienie im tej samej ochrony prawnej, która przysługuje obecnie zdrowym dzieciom poczętym”. Projekt trafił do Sejmu w 2017 r.
Posłowie zajmą się też nowelizacją Kodeksu karnego, zakładającą karę więzienia za „propagowanie lub pochwalanie podejmowania przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej”. Projekt wpłynął do laski marszałkowskiej w listopadzie 2018 r. Przepisy te, jak wskazuje wielu ekspertów, sprowadzają się do ograniczenia edukacji seksualnej w szkołach. W uzasadnieniu napisano zresztą, że „proponowana zmiana zapewni prawną ochronę dzieci i młodzieży przed deprawacją seksualną i demoralizacją, która rozwija się w niebezpiecznym tempie i dotyka tysięcy najmłodszych Polaków za pośrednictwem tak zwanej edukacji seksualnej”.
Pierwszego czytania doczeka się też lobby łowieckie. Od dwóch lat za polowanie z udziałem osoby poniżej 18. roku życia grozi nawet rok więzienia. Pod koniec października zeszłego roku myśliwi przynieśli na Wiejską projekt, który utrzymuje karę, ale tylko gdy dzieci nie mają zgody rodzica lub opiekuna prawnego. Czyli de facto znosi zakaz udziału dzieci w polowaniach.
I wreszcie piąty projekt, przyniesiony do Sejmu 20 lutego 2020 r. Dotyczy ochrony własności przed roszczeniami dotyczącymi tzw. mienia bezdziedzicznego wysuniętymi m.in. w związku z amerykańską ustawą „Just 447” z 2018 r. Ustawa ta wzywa do niezwłocznego oddania sprawiedliwości ocalonym z Holokaustu. Prezes stowarzyszenia Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz mówił: „Posługując się nomenklaturą pokerową, możemy powiedzieć: »sprawdzamy, panie Jarosławie Kaczyński«. Chcemy wiedzieć, na kogo Polacy, patrioci, mają głosować w drugiej turze wyborów prezydenckich, czy faktycznie na »dobrą zmianę«, lepszą zmianę, która ma nam dać pięknie rozwijającą się Polskę, wspaniały kraj, który dba o własne interesy?”. W projekcie ustawy „STOP 447” wpisano zakaz podejmowania „jakichkolwiek działań zmierzających do zaspokojenia” roszczeń pod groźbą kary od trzech do 25 lat więzienia.
Joanna Podgórska: Serio?! Teraz?! W szczycie pandemii?!
Kontrowersyjne projekty w Sejmie. Dlaczego teraz?
Cztery pierwsze wnioski wpłynęły do Sejmu jeszcze w poprzedniej kadencji i jako projekty obywatelskie nie podlegają zasadzie dyskontynuacji. Jeżeli nie zostały rozpatrzone w ramach kadencji, w której zostały zgłoszone, to Sejm musi się nimi zająć nie później niż pół roku od dnia pierwszego posiedzenia kolejnej kadencji. Termin upływa 12 maja, a harmonogram wskazuje, że bieżący tydzień to ostatni moment na pierwsze czytania (kolejne posiedzenie zaplanowano na 27 maja). W przypadku „STOP 447” Sejm ma trzy miesiące – czas mija 20 maja.
Co prawda PiS jednym zdalnym głosowaniem mógłby zmienić ustawę o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli, która określa terminy pierwszych czytań. Wystarczyłby sygnał od Kaczyńskiego, żeby można je było odłożyć. Ale nasi rozmówcy z PiS tłumaczą, że dla nich czas jest akurat bardzo korzystny. – Nie trzeba się w te projekty bardzo wczytywać, aby wiedzieć, że to pomysły politycznie kłopotliwe i wcale nie zależy nam na ich uchwalaniu. Teraz wszyscy żyją sprawą koronawirusa, martwią się o zdrowie, pracę i zajmują dziećmi w domach. W cieniu wirusa te projekty przejdą mniej zauważone, bez histerii – słyszymy. W dodatku zdalne posiedzenia obniżają temperaturę sporu i jest mniej przepychanek, bo nie wszyscy posłowie opanowali wirtualne przemawianie do tabletów.
Czytaj też: Nowe sposoby walki z miłośnikami polowań
Co PiS zrobi z tymi projektami?
Jeden z ważnych polityków PiS mówi nam, że prezes zastosuje teraz „manewr Donalda Tuska”, który niewygodne tematy światopoglądowe, jak in vitro, kierował do sejmowych komisji. Pięć wymienionych projektów PiS zamrozi na długie miesiące właśnie tam, będzie zamawiał ekspertyzy, opinie prawne itd. – Zakazu aborcji prezes nie chce w tej chwili ruszać, bo uznaje, że kompromis w tej sprawie jest dla nas politycznie najbardziej opłacalny – mówi polityk PiS. – Projekt Godek przejdzie do komisji rodziny i tam będzie długo procedowany, czyli tak naprawdę zamrażany. Dopilnuje tego przewodnicząca komisji rodziny, którą PiS odbił z rąk Magdaleny Biejat z Lewicy.
Przypomnijmy, że prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska przetrzymała przez dwa lata wniosek posłów PiS o zbadanie legalności przerywania ciąży ze względu na wady płodu. Wyrok sterowanego przez partię TK miał otworzyć drogę do zaostrzenia prawa. Po rozmowach z Kaczyńskim Przyłębska wstrzymała rozprawę w tej sprawie.
Jeśli zaś chodzi o zniesienie zakazu udziału dzieci w polowaniach, to też raczej nie przejdzie. Spora część klubu solidaryzuje się z myśliwymi, ale sam prezes – niekoniecznie. W 2018 r. poparł poprawkę opozycji zakazującą udziału dzieci w polowaniach. To dzięki jego interwencji poprawka stała się obowiązującym prawem. – Prezes nie zmienił zdania w tej sprawie i nie dopuści do zmiany tego prawa – tłumaczy polityk PiS.
Czy opozycja się zmobilizuje?
PiS w kampanii 2015 obiecał, że projekty obywatelskie nie będą odrzucane w pierwszym czytaniu, dlatego i tym razem skieruje je do komisji. Przypomnijmy, że w 2018 r. Sejm w pierwszym czytaniu wyrzucił do kosza obywatelski projekt ustawy liberalizującej prawo do aborcji. Za skierowaniem do dalszych prac projektu „Ratujmy Kobiety”, firmowanej przez Barbarę Nowacką, głosowało m.in. 58 posłów PiS (w tym Kaczyński, Antoni Macierewicz, Krystyna Pawłowicz i Ryszard Terlecki). Projekt przepadł, bo 39 posłów PO i Nowoczesnej nie wzięło udziału w głosowaniu. Ciekawe, jak bardzo teraz opozycja się zmobilizuje.
Czytaj także: Coraz mniej zjednoczona prawica