Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

PiS urządza teatr w Sądzie Najwyższym. Poza trybem

Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. 22 maja 2020 r. Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. 22 maja 2020 r. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Stowarzyszenie Iustitia przygotowało „ranking” kandydatów na pierwszego prezesa, używając kategorii badanych przy sędziowskich awansach. Mało prawdopodobne, aby kierował się nim prezydent Duda.

W Sądzie Najwyższym kolejne podejście do wyboru kandydatów na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. 12 sędziów, którzy zgodzili się kandydować i zostali zgłoszeni, najpierw miało własne wystąpienia, a potem odpowiadało na pytania. Procedura trwa, będzie kontynuowana w sobotę od godz. 10. Przed wejściem do SN stało kilku Obywateli RP z transparentem „Trzymajcie się” adresowanym do tzw. starych sędziów. Zaś do gmachu wspierać koleżanki i kolegów przyszli członkowie branżowych środowisk, stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia i były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński.

Czytaj też: Założyciel Ordo Iuris na czele SN. Bardziej polityk niż sędzia

W stylu Kuchcińskiego

Po rezygnacji Kamila Zaradkiewicza z funkcji prezydenckiego „komisarza” obrady prowadzi wskazany przez Andrzeja Dudę następca – Aleksander Stępkowski. I od razu poszedł śladami poprzednika. Tym samym wyłanianie kandydatów obciążone jest złamaniem procedur, które miało miejsce wcześniej (łącznie z arbitralnym „wybieraniem” komisji skrutacyjnej). Ta procedura będzie tak samo nieważna co poprzednia.

Stępkowski odrzucał wszystkie wnioski formalne „startych” sędziów. Robił to w stylu byłego marszałka Sejmu z PiS Marka Kuchcińskiego: „bezzasadny”, „pozostawiam bez rozpoznania”, „niedopuszczalny-odrzucony”. Na wniosek, by wyłonić osobę, która przedstawi prezydentowi kandydatury, „wyłonił” siebie, dodając – grzecznościowo – „starego” sędziego Krzysztofa Rączkę. „Jesteśmy poza trybem” – skwitował sędzia Włodzimierz Wróbel.

Kamil Zaradkiewicz nie radził sobie z procedurą, której „starzy” zgodnie z prawem używają do torpedowania wyborów przeprowadzanych według wadliwego prawa przepchniętego przez PiS w parlamencie. Jak trafnie podsumował podczas dzisiejszego Zgromadzenia prezes Izby Cywilnej Dariusz Zawistowski, „władza polityczna zagwarantowała sobie pełen wpływ na to, kto zostanie pierwszym prezesem, a Zgromadzenie Ogólne zostało ubezwłasnowolnione”. I postawił kwestię: czy takie wybory, w których wiadomo, kto nie zostanie wybrany, są uczciwe?

Czytaj też: „Konklawe” w Sądzie Najwyższym. Kto ma asa w rękawie?

Teatr dla zachowania pozorów

Oczywiście – nie są. Prezydent niemal na pewno wybierze osobę, która będzie „posłuszna” PiS. Cała procedura wyboru pięciu kandydatów jest teatrem odegranym dla uczynienia zadość pozorom. Nie zostanie w niej wyłonionych pięciu kandydatów mających poparcie większości sędziów, bo jest to po prostu niemożliwe, skoro wszystkich sędziów jest 99, a każdy ma jeden głos.

W wyborach startują zarówno neosędziowie (niektórzy obciążeni dyscyplinarnie), jak i „starzy” sędziowie Sądu Najwyższego. Stowarzyszenie Iustitia przygotowało „ranking” kandydatów na pierwszego prezesa, używając kategorii badanych zwykle przy sędziowskich awansach. Mało prawdopodobne, aby tym rankingiem kierował się Duda.

Ranking wygrywają ex aequo „starzy” sędziowie: Marta Romańska, Dariusz Zawistowski i Włodzimierz Wróbel, dalej Tomasz Artymiuk i Piotr Prusinowski. Zero punktów dostał neosędzia Tomasz Demendecki, komornik, wobec którego toczyło się postępowanie dyscyplinarne, człowiek kojarzony ze zdymisjonowanym za aferę hejterską wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem.

Czytaj też: Komisarz Zaradkiewicz w Sądzie Najwyższym

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną