RYSZARD ŁUCZYN: – Robert Biedroń wskrzesza kampanię, a pani została współszefową sztabu. Czemu jego kampanię trzeba wskrzeszać, a inni swoją po prostu kontynuują? To nie przez brak kontaktu z wyborcami, bo nie miał go żaden kandydat.
AGNIESZKA DZIEMIANOWICZ-BĄK: – Nie każdy kandydat jest taki sam. Robert Biedroń – i to jego największy atut – jest politykiem bliskim ludziom i na tej bliskości budującym swoją polityczną drogę. Dlatego rozkwita w kontakcie bezpośrednim. To też nie do końca prawda, że wszyscy tak samo byli pozbawieni kontaktu z wyborcami. Andrzej Duda w całkiem tradycyjny sposób prowadził kampanię. Ale zostawmy tę minioną kampanię-nie-kampanię. Teraz chodzi o to, żeby w chwili zarządzenia wyborów rozpocząć normalną, uczciwą rywalizację na wizje prezydentury, na program i konkretne działania.
Czytaj też: Duda już wie, że może przegrać. Rozkręca kampanię
Jeśli chodzi o demobilizację elektoratu Lewicy, to jej źródłem z jednej strony był chaos związany z epidemią, poczuciem zagrożenia i realnym jego istnieniem, a z drugiej chaos proceduralny, ustrojowy. Wyborcy Lewicy cenią stabilność, przejrzystość, a ponad wszystko wartości demokratyczne i zasady konstytucyjne. Badania pokazują, że wśród wszystkich elektoratów to właśnie oni najbardziej nie chcieli brać udziału w wyborach 10 maja. To przede wszystkim z tego wynikało to – myślę, że chwilowe – zawirowanie sondażowe.
Czytaj też: