Kraj

Restart Biedronia. Lewica, która nie mydli oczu

Od lewej: Tomasz Trela, Robert Biedroń i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk Od lewej: Tomasz Trela, Robert Biedroń i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
O tym, dlaczego spadło poparcie dla kandydata Lewicy i jak chce teraz o nie walczyć, opowiada Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, nowa współszefowa sztabu Roberta Biedronia.

RYSZARD ŁUCZYN: – Robert Biedroń wskrzesza kampanię, a pani została współszefową sztabu. Czemu jego kampanię trzeba wskrzeszać, a inni swoją po prostu kontynuują? To nie przez brak kontaktu z wyborcami, bo nie miał go żaden kandydat.
AGNIESZKA DZIEMIANOWICZ-BĄK: – Nie każdy kandydat jest taki sam. Robert Biedroń – i to jego największy atut – jest politykiem bliskim ludziom i na tej bliskości budującym swoją polityczną drogę. Dlatego rozkwita w kontakcie bezpośrednim. To też nie do końca prawda, że wszyscy tak samo byli pozbawieni kontaktu z wyborcami. Andrzej Duda w całkiem tradycyjny sposób prowadził kampanię. Ale zostawmy tę minioną kampanię-nie-kampanię. Teraz chodzi o to, żeby w chwili zarządzenia wyborów rozpocząć normalną, uczciwą rywalizację na wizje prezydentury, na program i konkretne działania.

Czytaj też: Duda już wie, że może przegrać. Rozkręca kampanię

Jeśli chodzi o demobilizację elektoratu Lewicy, to jej źródłem z jednej strony był chaos związany z epidemią, poczuciem zagrożenia i realnym jego istnieniem, a z drugiej chaos proceduralny, ustrojowy. Wyborcy Lewicy cenią stabilność, przejrzystość, a ponad wszystko wartości demokratyczne i zasady konstytucyjne. Badania pokazują, że wśród wszystkich elektoratów to właśnie oni najbardziej nie chcieli brać udziału w wyborach 10 maja. To przede wszystkim z tego wynikało to – myślę, że chwilowe – zawirowanie sondażowe.

Czytaj też: Przedwyborcze wędrówki elektoratów

Czyli to nie jest symptom szerszego problemu Lewicy jako formacji, którą, jak twierdzi np. Jan Śpiewak, „trudno odróżnić od liberałów”? Śpiewak zarzuca też Lewicy, że nie idzie dawną drogą PiS i nie tworzy własnego społeczeństwa obywatelskiego.
Cenię opinie Jana Śpiewaka, choć nie zawsze się z nim zgadzam. Ma ważną dla lewicy perspektywę aktywisty społecznego, działacza ruchów miejskich. Chcę tę kampanię poprowadzić tak, żeby także takiemu wyzwaniu sprostać. Na konferencji zapowiadającej nowe otwarcie były nie tylko przedstawicielki i przedstawiciele partii tworzących Lewicę, ale też ruchów społecznych – kobiecych, pracowniczych, ekologicznych. Konsolidacja lewicy jako środowiska społecznego jest zadaniem na tę i przyszłe kampanie, ale też moim celem jako lewicowej posłanki.

Tuż po ogłoszeniu nowego otwarcia pojechaliśmy na Śląsk. Podczas okrągłego stołu usłyszeliśmy od przewodniczącego Związku Zawodowego Górników, że Biedroń jest jedynym kandydatem na prezydenta, który przyjechał spotkać się z górnikami, a nie polansować się przy okazji kryzysu epidemicznego. To Biedronia przewodniczący poprosił o interwencję w sprawie zaniechań związanych z niezamykaniem kopalń na czas epidemii i nietestowaniem pracowników. W sobotę Robert Biedroń odwiedził Łowicz, gdzie spotkał się z rolnikami, przetwórcami, ze sprzedawcami produktów rolno-spożywczych.

Myślę, że to dokładnie takie działania, o jakie chodzi Janowi Śpiewakowi – o ugruntowanie zarówno kandydata, jak i środowiska w społecznej bazie. Robert Biedroń ma naturalny talent do słuchania i rozumienia ludzi, a potem do konsekwentnej walki o sprawy dla nich ważne. Wielokrotnie szedł pod prąd. Zadaniem na tę kampanię jest przypomnieć tę jego twarz, jego wiarygodność w reprezentowaniu ludzi pozostawionych samym sobie.

Podkast: Jakie będą te wybory? Kto powalczy z Andrzejem Dudą?

Dlaczego elektorat Lewicy ma wierzyć kandydatowi, który nie potrafi jasno poprzeć podwyżki podatków dla najbogatszych?
Robert Biedroń trwa przy swoich wartościach, nawet jeśli czasem za to płaci. Swego czasu głosował wbrew własnemu środowisku politycznemu, sprzeciwiając się podwyższeniu wieku emerytalnego. Znam jego poglądy także w kwestii progresji podatkowej i są one zbieżne ze stanowiskiem całej Lewicy – podatki nie powinny być ani niskie, ani wysokie, tylko sprawiedliwe. Tak by dostarczały środki niezbędne na utrzymanie usług publicznych, ale żeby nie płacili za to przede wszystkim ci, którym jest najtrudniej. Dzisiaj, w czasie pandemii, widać, jak bardzo przydałyby się te pieniądze.

Rząd tak szybko i stanowczo zamknął nas wszystkich w domach właśnie dlatego, że państwo nie było dostatecznie przygotowane, także finansowo, na kryzys w ochronie zdrowia. Celem Roberta Biedronia i Lewicy jest dopilnowanie, by tak karygodne nieprzygotowanie państwa na kryzys więcej się nie powtórzyło.

A jednak w latarniku wyborczym Biedroń stwierdził, że nie ma zdania w sprawie podwyżki podatków dla najlepiej zarabiających.
Rozmowa o systemie podatkowym, usługach publicznych czy systemie zabezpieczeń społecznych to nie jest czarno-biała rozmowa na „tak” i „nie”. Nie chodzi o to, żeby powiedzieć: „tak, trzeba podnosić podatki”. Pytanie, komu i jakie. Najbardziej dotkliwy dla uboższej części społeczeństwa VAT nie powinien być podnoszony.

System podatkowy to narzędzie polityki społecznej, a nie cel sam w sobie. I musi być dostosowany do potrzeb państwa i społeczeństwa. Myślę, że ze względu na kryzys czeka nas nowe otwarcie rozmowy o sprawiedliwym systemie podatkowym – i chyba coraz więcej środowisk jest na tę rozmowę gotowych.

PiS po tupnięciu nogą przez Stany Zjednoczone wycofał się z obietnicy wprowadzenia podatku cyfrowego, a dziś premier twierdzi, że jest on jednak konieczny. To zapewne prosta zagrywka polityczna, ale wolałabym wierzyć, że nawet prawica zaczyna dostrzegać, że deficyt budżetowy nie jest jakimś strasznym diabłem i w razie potrzeby można, a nawet należy go pogłębiać. A przecież kilka miesięcy temu Mateusz Morawiecki przez wszystkie przypadki odmieniał hasło „budżet bez deficytu”.

Czytaj też: Pierwsze damy i pierwsi dżentelmeni

Robert Biedroń, tak jak inni kandydaci, ruszył w Polskę. Jak ta kampania będzie wyglądać? Jakie postulaty będą teraz najważniejsze?
Najbardziej palącym i społecznie najistotniejszym tematem jest odmrażanie gospodarki, stopniowy powrót do życia. Nam zależy na tym, żeby to odmrażanie było bezpieczne i żeby nie stało się pretekstem dla cwaniaków do dokręcania śruby najsłabszym – pracownikom na śmieciówkach, uczciwym przedsiębiorcom, kobietom wykonującym bezpłatną pracę domową czy bezrobotnym, których przybywa i, niestety, zapewne przybywać będzie. Chcemy, żeby Robert Biedroń stał się strażnikiem bezpiecznego stawiania gospodarki na nogi. Sprawiedliwej podróży do normalności – pilnowania interesów obywateli i ich gospodarstw domowych.

W Polsce liczba aktywnych przypadków koronawirusa cały czas rośnie. Czy odmrażanie nie dzieje się zbyt szybko?
Przede wszystkim dzieje się niemądrze i chaotycznie. Przykładowo: w dniu podjęcia decyzji o otwarciu żłobków i przedszkoli nie opublikowano dla nich żadnych wytycznych. Kiedy uwagę na to zwrócili dziennikarze i politycy, to następnego dnia na chybcika takie wytyczne się pojawiły. Były absurdalne. Na przykład żeby pozbyć się zabawek, których nie da się natychmiastowo zdezynfekować. Albo żeby utrzymywać odległości między dziećmi. To niemożliwe. Zabrakło rzetelnego przygotowania tego, oczywiście koniecznego, powrotu do systemu dziennej opieki.

Z drugiej strony nie da się na zbyt długo zamrozić życia społecznego i zawodowego. Jak się ma dzieci, to trzeba je wykarmić, utrzymać rodzinę. Jeśli zamrażamy gospodarkę, a państwo nie jest w stanie stworzyć sieci wsparcia, to w pewnym momencie gospodarkę trzeba zacząć odmrażać. Inaczej ludzie i tak wyjdą z domów, bo będą musieli wybierać między nieugotowaniem dziecku obiadu a pójściem do pracy, choćby i na czarno. PiS zmarnował czas, kiedy Polacy odpowiedzialnie i posłusznie siedzieli w domach, na dyskusję, czy ważniejszy jest Jarosław Gowin, czy Jarosław Kaczyński i czy wybory kopertowe będą lepsze niż np. telepatyczne.

Oficjalnie kampania jeszcze nie wystartowała. Kto płaci za podróże Roberta Biedronia i jego sztabu, w jakiej roli on występuje?
Polityka, europosła, jednego z liderów Lewicy i osoby, co do której wiadomo, że była kandydatem w kampanii zakończonej nieodbytymi wyborami – i będzie kandydatem w nowej. Oczywiście trwamy w ufundowanym przez PiS chaosie, sytuacja jest kuriozalna. Ale pewnym absurdom trzeba umieć się przeciwstawić i stanąć w prawdzie. Byłoby hipokryzją, gdybyśmy teraz jako politycy zniknęli, udawali, że nie wiemy, że nadchodzą wybory.

Czyli za podróże płaci Wiosna? SLD?
Za podróże polityków Lewicy płacą albo poszczególne partie, albo one i oni sami. Nie płaci żaden komitet, bo komitetu nie ma i nie będzie do czasu zarządzenia wyborów. Swoją drogą trzeba mieć tupet urzędującego prezydenta, żeby będąc de facto jedynym, który miał do tej pory względnie normalne warunki do prowadzenia kampanii, donosić na innych kandydatów, że zachowują się tak, jak gdyby wiedzieli, że kampania zaraz wystartuje ponownie. No, ale najwyraźniej musiał jakoś odreagować po policzku, jakim było przywrócenie pana Kurskiego do TVP.

Czytaj też: Biedroń chce być jak Kwaśniewski, a powinien być sobą

To mało prawdopodobne, ale wyobraźmy sobie, że Robert Biedroń zostaje prezydentem. Jakie byłyby jego najważniejsze inicjatywy?
W ciągu pierwszych stu dni prezydentury Robert Biedroń wyjdzie z inicjatywą likwidacji umów śmieciowych. Ani rząd PO, ani rząd PiS nie zrobił nic, żeby umowy te zlikwidować definitywnie albo chociaż lepiej zabezpieczyć pracujących na nich zatrudnionych. To problem znany od dawna, ale kryzys z całą mocą pokazał jego skalę. Wiem to nie tylko ze statystyk, ale z pierwszej ręki – na początku kryzysu uruchomiłam Poselską Pomoc Pracowniczą, a moje biuro poselskie przekształciło się w coś na kształt zdalnego biura interwencji prawnych.

Gros zgłoszeń, które otrzymuję, dotyczy właśnie osób na umowach śmieciowych. Przykładowo: barmanki czy kelnerki z restauracji w galeriach handlowych, kiedy zostały zamknięte, po prostu usłyszały, że nie mają po co wracać do pracy. Dla takich osób rząd najpierw nie miał żadnej pomocy, potem zadeklarował możliwość ubiegania się o specjalny zasiłek. Ale okazało się, że do wypełnienia wniosku trzeba w środku epidemii obskoczyć rozmaitych zleceniodawców, żeby pozyskać jakieś zaświadczenia, podpisy. I te osoby stwierdziły, że taką pomoc po prostu chrzanią, bo wiedzą, że nigdy jej nie zobaczą.

Mieliśmy też kontakt z ratownikiem medycznym, który musiał udać się na kwarantannę i – ponieważ pracował na śmieciówce – nie miał żadnej gwarancji, że będzie mu wypłacane wynagrodzenie. Jeśli bijemy brawo pracownikom medycznym i nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć ich sytuacji materialnej, to coś z tym państwem jest grubo nie tak.

Czytaj też: Tarcza nie dla najsłabszych

To mamy jedną inicjatywę.
Jest ich więcej, oczywiście – Robert Biedroń będzie aktywnym prezydentem. Ważnym i kompletnie niezałatwionym przez prawicę tematem jest rozdział państwa od Kościoła, ale też ukrócenie procederu krycia księży pedofilów. Złożyliśmy ustawę dotyczącą ścigania przestępstw pedofilii, która zakłada m.in., że nie będą się one przedawniały przed ukończeniem przez ofiarę 50. roku życia. Robert Biedroń będzie patronem takich inicjatyw i będzie dążył do tego, żeby przestępstwa pedofilii w Kościele były realnie ścigane.

Kolejną inicjatywą będzie szeroki program budowy niedrogich mieszkań na wynajem. Tak by młodzi ludzie, którzy teraz wchodzą na bardzo trudny, pokiereszowany kryzysem rynek pracy, nie musieli dłużej słuchać, że jeśli chcą założyć rodzinę i mieć się z nią gdzie podziać, to powinni „zmienić pracę i wziąć kredyt”. Bo, po pierwsze, kredytu nie dostaną bez pracy, a po drugie – o tę pracę może być przez pewien czas bardzo ciężko. Nie powinno być tak, że nowe pokolenie wchodzące w dorosłe życie będzie miało gorzej niż ich rodzice – nie na tym polega postęp.

Czytaj też: Bany kampanii. Biedroń usuwa ze znajomych, Hołownia ma żal

Nowym rywalem Roberta Biedronia jest powszechnie uznawany za lewicowego Rafał Trzaskowski. Na razie lewica podkreśla, że to lider Wiosny Biedroń jest „jedynym lewicowym kandydatem”. Dlaczego wyborcy mieliby dbać o te etykiety?
Nie o etykiety chodzi, a o stan faktyczny. Robert Biedroń był i wciąż jest jedynym kandydatem lewicowym. Cała reszta reprezentuje różne odcienie prawicy. Podmiana Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego niewiele tu zmienia. Bo nie chodzi o to, żeby powiedzieć na konferencji prasowej, że się zlikwiduje umowy śmieciowe, tylko o to, żeby – kiedy ma się ku temu narzędzia – naprawdę je zlikwidować. Platforma nie zrobiła tego przez osiem lat rządów. Czy Rafał Trzaskowski zlikwidował umowy śmieciowe w instytucjach miejskich w Warszawie? Czy w ratuszu są godne warunki pracy, czy przestrzega się pełni praw pracowniczych? No właśnie.

Rafał Trzaskowski podpisał kartę LGBT i co dalej? Nic, nie zrealizował żadnego z jej postulatów. A ostatnio odmówił nadania numeru PESEL polskiemu dziecku pary jednopłciowej – i wiem, że zrobił to bezprawnie, bo w analogicznej sprawie interweniowałam we Wrocławiu.

Przed wyborami samorządowymi uczestniczyłam z Trzaskowskim w debacie w „Krytyce Politycznej”. Prowadzący zadał mu pytanie, dlaczego kluczy i nie chce się jasno zadeklarować w kwestii złagodzenia ustawy antyaborcyjnej. Ten przez dobrych pięć minut tłumaczył, że jeżeli się reprezentuje partię, której celem wyborczym jest uzyskanie dwudziestu kilku czy trzydziestu kilku procent, to nie wolno się „w tego typu sprawach” jednoznacznie określać.

To dużo mówi i o Rafale Trzaskowskim, i o całej PO. Gadać i gadać, ale tak, żeby nic nie powiedzieć. A w ostateczności coś obiecać, ale „na po kolejnych wyborach” – tak jak w przypadku związków partnerskich. A nam, Lewicy i Biedroniowi, chodzi o decyzje, zmiany w prawie, a nie gadanie. Prezydentura Biedronia to będzie realny, a nie udawany, krok ku lepszej Polsce, na którą czekają miliony kobiet i mężczyzn.

Skoro Lewica nie boi się mówić, to liczy na maksimum kilkanaście procent?
Lewica po prostu nie mydli oczu. Inaczej podchodzimy do polityki. Ja nie jestem w polityce po to, żeby dostosowywać się do wahań sondażowych, oszukiwać, że jestem kimś innym, niż jestem. Nie wycofam się ze swojego poparcia dla praw kobiet dlatego, że w co bardziej konserwatywnych grupach ono może być niemile widziane.

Wiarygodność, szczerość w polityce bywa trudna i kosztowna, nie sprzedaje się szybko i lekko. Ale nadaje byciu w polityce sens. Można oczywiście zmieniać taktyki, strategie, sposoby prowadzenia kampanii. Czasem skorygować poglądy, jasne. Ale nie można zmieniać podejścia do kwestii fundamentalnych, a już na pewno nie wolno ściemniać pod dyktando sondaży. Ukrywanie poglądów czy taktyczne unikanie odpowiedzi to nie jest polityka, jaką ja bym chciała robić i dla której chciałoby mi się wychodzić z domu. Dla konsekwentnego przekonywania ludzi do wartości lewicowych: równości, sprawiedliwości społecznej, solidarności, mi się chce. I to bardzo.

Czytaj też: Dla kogo jest dziś lewica?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną