Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Były oficer kontrwywiadu: Potraktowano mnie jak zbrodniarza

Krzysztof Dusza Krzysztof Dusza Leszek Zych / Polityka
Jak państwo PiS ściga zasłużonego oficera polskiego kontrwywiadu, który bronił przed Antonim Macierewiczem natowskiej instytucji.

Nocne wejście do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO to jedna z najgłośniejszych akcji ludzi Macierewicza. Niedługo po północy 18 grudnia 2015 r. najbliżsi współpracownicy ministra obrony – szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotr Bączek oraz dyrektor gabinetu ministra Bartłomiej Misiewicz – w towarzystwie żandarmów włamali się do pomieszczeń CEK zajmowanych przez oddelegowanych do centrum oficerów kontrwywiadu wojskowego. Z użyciem wiertarek, wytrychów i łomów otwierali ich biurka i szafy pancerne. Do dziś nie wiadomo, czego tak naprawdę szukali. Sprawa stała się początkiem szykan, którym poddano oficerów z CEK z jego ówczesnym szefem płk. Krzysztofem Duszą na czele.

GRZEGORZ RZECZKOWSKI: – Co robił pan przez ostatnie cztery i pół roku?
KRZYSZTOF DUSZA: – Głównie odwiedzałem prokuratury i sądy. Gdyby nie rodzina, a w szczególności żona i garstka przyjaciół, byłyby to dla mnie lata całkowicie stracone. Pewnie trudniejsze do zniesienia byłoby dla mnie pytanie, które wciąż sobie stawiam: czy warto było postawić wszystko na jedną kartę w konfrontacji z Macierewiczem i jego ludźmi, którzy w listopadzie 2015 r. przejęli władzę w SKW. Wbrew temu, co mi się czasem zarzuca, nigdy moje działania nie miały charakteru politycznego. Przeciwstawiałem się łamaniu prawa.

Czytaj też: Pięć lat Dudy. Słaby zwierzchnik słabej armii

W jednej ze spraw, nie jedynej zresztą, sąd właśnie przyznał panu rację.

Reklama