Gdy pojawiła się pandemia, dobrozmieńcy puszyli się na wyścigi, że chociaż trzeba uważać, to wszystko jest OK – jesteśmy najlepiej przygotowani, jesteśmy nawet prymusem w Unii Europejskiej (i wszędzie indziej). Główny Inspektor Sanitarny p. Pinkas radził, aby panikarze włożyli sobie lód w majtki dla ochłody. Tak się ochłodził, że wołał: „Nikt nam tego sukcesu nie odbierze” i „Nigdy tak niewielu nie zrobiło tak wiele dla tak wielu”.
Można to, zwłaszcza kongenialność z Churchillem, uznać za folklor typowy dla obecnej władzy, podobnie jak fotografowanie się p. Morawieckiego i p. Sasina na tle „największego samolotu świata” z materiałami sanitarnymi. Trzeba dodać, że gigantomania obu panów jest równie zabawna, co wielka.
Gdyby policzyć wirusa bez Śląska?
Mniej zabawne były pierwsze oficjalne komunikaty o zgonach na Covid-19 z dodatkiem: „ofiara miała inne choroby”. Dopiero interwencja Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) sprawiła, że zaczęto poprawnie podawać przyczynę śmierci. Z kolei bzdurzenie p. Szumowskiego o spłaszczaniu, wypłaszczaniu czy przesuwaniu szczytów i krzywych zakażeń jest o tyle porażające, że świadczy o niezrozumieniu istoty zjawisk epidemicznych.
Dość szybko się okazało, że kopalnie są poważnym ogniskiem zakażeń.