Na giełdzie nazwisk osób spodziewanych do objęcia schedy w Ministerstwie Zdrowia po Łukaszu Szumowskim było kilku lekarzy-polityków i dyrektorów szpitali. Ale nie wymieniano wśród potencjalnych kandydatów ekonomisty, obecnego prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia Adama Niedzielskiego.
Pytanie, jak ta niespodziewana przez wiele osób decyzja zostanie odebrana przez środowiska medyczne i czy uda się nowemu ministrowi nawiązać z nimi lepszy kontakt, niż miał jego poprzednik? W mediach społecznościowych natychmiast posypały się gratulacje i komentarze w stylu „właściwy człowiek na właściwym miejscu”. Ale czas pokaże, czy to nie na wyrost.
Czytaj też: Już brakuje na leczenie, a będzie jeszcze gorzej
Kim jest nowy minister Adam Niedzielski?
Adam Niedzielski trafił do NFZ w lipcu 2018 r., by objąć funkcję wiceprezesa ds. operacyjnych (prezesem tej instytucji został rok później). Wtedy po raz pierwszy tak blisko zetknął się z problematyką ochrony zdrowia, choć wcześniej uczestniczył już w pracach rady NFZ. Jego kariera zawodowa toczyła się przez wiele urzędów centralnych: Ministerstwo Finansów, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, resort sprawiedliwości, Najwyższą Izbę Kontroli. Można powiedzieć, że przede wszystkim jest więc właściwą osobą do dokładnego skontrolowania umów, które w tym resorcie podpisywali przez ostatnie miesiące jego poprzednicy – i ciekawe, jak je oceni, robiąc bilans otwarcia?
Czytaj też: „To porażka”. NIK surowo ocenia tzw. sieć szpitali
Adam Niedzielski jest ekspertem z zakresu zarządzania finansami oraz zarządzania strategicznego, co przynajmniej teoretycznie nie kojarzy się z ochroną zdrowia, ale w praktyce jego spojrzenie na funkcjonowanie tego systemu było w NFZ dość wysoko oceniane przez ostatnie dwa lata. Już dawno ministrem zdrowia nie został w Polsce nielekarz, ale ten akurat dał już się poznać lekarzom jako szef finansującej ich pracę i nadzorującej instytucji, więc nie powinni się czuć zaskoczeni dość zdecydowanym sposobem sprawowania urzędu.
Pandemia i inne ciężkie wyzwania
Inna sprawa, że tak jak kardiolog prof. Szumowski w okresie pandemii musiał przejść przyspieszony kurs z epidemiologii i chorób zakaźnych, tak doktorowi ekonomii Niedzielskiemu brakuje na pewno znacznie więcej, by uznać go za znawcę medycyny, i czasu na naukę nie będzie miał wiele. Zobaczymy, ile zdążył się już nauczyć w NFZ i jak doświadczenia zebrane w tej instytucji (całkowicie dziś podległej Ministerstwu Zdrowia) przełożą się na jego sprawność rządzenia.
W branżowym piśmie „Puls Medycyny” Adam Niedzielski tak komentował przyjęcie oferty rozpoczęcia pracy w Funduszu dwa lata temu: „NFZ podobał mi się nie tylko ze względu na tematykę, ale też etap organizacyjny, na jakim się znajdował. Zarządzanie organizacją, która znajdowała się w kryzysie z powodu wcześniejszego widma likwidacji, wywołującego pewnego rodzaju zastój, było prawdziwym wyzwaniem. Nie sposób było go odrzucić”. Nie zdziwiłbym się, gdyby o swoim obecnym wyzwaniu mówił w identyczny sposób, zastępując jedynie NFZ ministerstwem, które znalazło się w sporym kryzysie, nie tylko wizerunkowym.
Tylko u nas: Szumowski chował trupy w szafie. Dlatego odszedł?
Posłucha ekspertów? Będzie samodzielny?
Ale zadania, które stoją teraz przed nowym ministrem zdrowia, są dużo większe niż mierzenie się z samą pandemią. Choć oczywiście ona będzie głównym sprawdzianem jego operatywności, wyobraźni, gotowości do współpracy z całym środowiskiem medycznym.
To, czego zabrakło poprzedniemu szefowi resortu pod koniec rządów w Ministerstwie Zdrowia, można określić krótko: brak otwarcia na opinie innych, zwłaszcza ludzi krytycznie nastawionych do PiS. Dziś, po swojej dymisji, prof. Łukasz Szumowski nadzwyczaj szczodrze opowiada na prawo i lewo, jak grono ekspertów eksponowanych w mediach mylnie według niego przedstawia obecną sytuację i niesprawiedliwie go krytykuje. A eksperci ci – profesorowie Robert Flisiak, Krzysztof Pyrć, Krzysztof Simon i dr Paweł Grzesiowski – nigdy nie byli w ministerstwie wysłuchiwani. Zespoły doradców, które tworzono, składały się przeważnie z urzędników, którzy nie mieli własnego zdania i przyklepywali każdą polityczną decyzję.
Czytaj też: Łukasz Szumowski. Dezerter czy ofiara?
Adam Niedzielski powinien więc rozpocząć urzędowanie od wsłuchania się w różne opinie specjalistów – nie musi ich wszystkich brać pod uwagę, ale warto przed wydaniem własnego osądu poznać zdanie lekarzy chorób zakaźnych czy immunologów albo po prostu praktyków, choćby nawet mieli oni całkowicie odmienne sympatie polityczne.
Od ministra zdrowia nie można wymagać, aby był alfą i omegą. Powinien mieć swoich zastępców i doradców. Warto byłoby jednak, aby umiał podejmować szybkie decyzje i był w nich samodzielny – i to jest najważniejsze dziś pytanie oraz moja wątpliwość: czy tak w tym wypadku będzie?
Czytaj też: Powiatowe restrykcje. Bardzo dziwna wojna PiS z wirusem
Morawiecki nie ryzykuje, Kaczyński sprawdza
Adam Niedzielski wchodzi wszak do rządu bez własnego zaplecza politycznego. Na pewno może liczyć na zaufanie Mateusza Morawieckiego, bo już z nim współpracował w resorcie finansów i dzięki niemu zaczął pracę w NFZ. Widać, że premier po odejściu Łukasza Szumowskiego nie chciał ryzykować, oddając tekę ministra zdrowia któremukolwiek z lekarzy-polityków związanych z rozmaitymi frakcjami w PiS. Postawił na człowieka, który do tej pory po prostu ciężko pracował (a jak nie pracował, to biegał – znany jest bowiem z zamiłowania do aktywności fizycznej), próbując – to trzeba przyznać – z niezłym skutkiem polepszyć wizerunek NFZ wśród pacjentów i personelu medycznego.
Ale na ile będzie teraz autonomiczny w swoich decyzjach i silny na politycznej scenie – to pokażą najbliższe miesiące. Wszak rząd czeka przecież jesienna rekonstrukcja. Widać, że prezes Kaczyński zgodził się teraz sprawdzić Niedzielskiego, którego też jeszcze nie zna zbyt dobrze, i dopiero pod koniec września wyda swój wyrok: zostaje z nami na dłużej lub będzie musiał odejść.
Czytaj też: Respiratorów nie widać, pieniądze poszły, dokumenty wyszły