Za każdym razem, gdy myślimy, że PiS i jego sojusznicy nie są w stanie nas już niczym negatywnym zaskoczyć, pojawia się coś, co wywraca skalę, wyznacza nowe standardy.
Czytaj też: Służby w służbie partii
Zamknięte niebo nad domem Ziobry?
Z „Gazety Wyborczej” dowiadujemy się, że nad domem i posiadłością Zbigniewa Ziobry, położonymi w lesie, wprowadzono zakaz lotów. Samoloty, śmigłowce czy drony nie mogą latać tam niżej niż 600 m. Jak poinformowało Ministerstwo Sprawiedliwości, zakaz wprowadzono w trosce o bezpieczeństwo szefa resortu, któremu rzekomo miałaby zagrażać zemsta siedzących za kratami bossów dopalaczowego półświatka. Ziobro przeforsował przepisy zakazujące handlu tymi niebezpiecznymi używkami.
Poczucie zagrożenia musi być spore, skoro – jak pisze „Wyborcza” – ministrowi towarzyszy ochrona. I ten środek bezpieczeństwa jeszcze można zrozumieć. Ale zakaz lotów nie tylko dowodzi braku profesjonalizmu ministra i jego otoczenia, ale i służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie.
W Polsce jest wiele stref zakazu (ograniczenia) lotów. To głównie obszary obejmujące budynki i miejsca objęte tajemnicą lub ochroną. Spośród urzędników państwowych tego typu zabezpieczeniem obejmuje się jedynie prezydenta, przede wszystkim utrudniając wgląd w miejsca szczególnie ważne dla bezpieczeństwa kraju, a w przypadku głowy państwa – zapewniając mu spokój i zapobiegając sytuacjom jak ta z 2004 r.