Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Duda na UW, Czarnek w MEN, antyfaszyści na chodniku

Andrzej Duda udaje się na inaugurację nowego roku akademickiego na UW. Andrzej Duda udaje się na inaugurację nowego roku akademickiego na UW. Grzegorz Banaszak / Forum
Nie spotkał się z gorącym przyjęciem prezydent Andrzej Duda, wkraczając w progi Pałacu Kazimierzowskiego, rektoratu Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie odbyła się uroczysta inauguracja roku akademickiego.

Przywitało go kilkudziesięciu głównie młodych ludzi, którzy przyszli pod gmach prosto z zakończonej chwilę wcześniej pod bramą UW demonstracji Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego (SKA). Mieli ze sobą ogromną, „sektorową” tęczową flagę.

Tęczowy tłum krzyczał: wstyd!

Prezydent, któremu działacze LGBT oraz antyfaszyści prócz łamania konstytucji i braku legitymacji z racji ogromnych nadużyć w czasie wyborów zarzucają aktywny udział w kampanii nienawiści wymierzonej w osoby LGBT, machał ręką i uśmiechał się niemądrze, gdy tęczowy tłumek krzyczał „wstyd!” (pod adresem uczestników uroczystości, którą jego zdaniem powinni zbojkotować) oraz „Andrzej Duda ma krew na rękach!”. To radykalne zawołanie ma związek z przemocą, której doznają w coraz większym stopniu osoby LGBT, zaszczuwane przez Kościół, rząd i samorządy oraz zapewne również z rosnącą liczbą samobójstw wśród nieheteronormatywnej młodzieży. „Hańba!” – krzyczeli demonstranci do uczestników inauguracji. Adamowi Bodnarowi, rzecznikowi praw obywatelskich, skandowano zaś gromko: „dziękujemy!”.

Autorka akcji pod MEN: Chciałam, żeby minister zobaczył ludzi

Demonstracja Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego pod bramą uniwersytetu zgromadziła ponad sto osób, głównie studentów. Zauważyłem trzech profesorów, choć mogło być ich nieco więcej. Lewicowa młodzież, działająca w organizacjach antyfaszystowskich i broniących praw osób LGBT, trzyma się z dala od starszych pokoleń opozycji, choć ma „swoich profesorów”, na czele z Michałem Bilewiczem. Zapewne gdyby akcję rozpropagowano szerzej, przyszłoby więcej reprezentantów kadry akademickiej. Było za to dużo mediów, wspomniana „sektorowa” tęczowa flaga i kilka dobrych przemówień.

Czytaj też: Studia domyślnie zdalne

Wysoka cena za Czarnka w MEN

Demonstracja miała dwa cele doraźne poza tym, że była „tęczowa”, czyli piętnująca dyskryminację osób LGBT. Pierwszym było wyrażenie oburzenia z powodu zaproszenia na inaugurację roku akademickiego na UW Andrzeja Dudy, a drugim oprotestowanie zamiaru powołania na stanowisko ministra w zjednoczonym resorcie nauki i edukacji dr. hab. Przemysława Czarnka z KUL, znanego ze skrajnie homofobicznych i seksistowskich wypowiedzi, jak również z podważania idei praw człowieka.

Sprawa Czarnka jest szczególnie ważna. Środowiska akademickie i nauczycielskie, a przynajmniej znaczna część tych środowisk, traktuje tę nominację jak bezczelną prowokację ze strony Jarosława Kaczyńskiego, mającą pokazać, że inteligencja jest bezsilna i władza nie zamierza się z nią liczyć. Nie pójdzie to jednak tak łatwo. Akademicy i nauczyciele podpisują listy protestacyjne do premiera i prezydenta, wyrażające oburzenie wypowiedziami Czarnka i żądające zaniechania nominacji. Jeśli Kaczyński chce ideologicznej „pacyfikacji” wyższych uczelni, to spotka się z oporem, i nawet jeśli postawi na swoim, to z pewnością zapłaci za to wysoką cenę.

W przemówieniach dominował ton etyczny i konstytucyjny. Z dziennikarskiego obowiązku muszę odnotować skandowanie jednego agresywnego hasła (takiego o worze i jeziorze), co zakrawało na mowę nienawiści. Poza tym incydentem wszystkie wypowiedzi były pełne godności i słusznych, ważkich treści.

Czytaj też: Czarnek szefem MEN. Koszmar w oświacie dopiero się zaczyna

Nie oddamy uniwersytetu

Kilka słów o tym, co powiedzieli kolejni mówcy. Sebastian Słowiński z SKA zwracał uwagę na szczególnie aktywną rolę Andrzeja Dudy w kampanii anty-LGBT. Nazwał go „największym homofobem ostatnich lat” (co pewnie jest przesadą, bo są więksi), wskazując, że przyjęcie go na UW jest sprzeczne z polityką i etosem tej uczelni. Tytułem pewnego sprostowania muszę zauważyć, że polityka UW nie kończy się na tym, że uczelnia zwalcza dyskryminację, lecz ma też swoje aspekty, by tak rzec, protokolarne. Prezydenci zapraszani są na inauguracje każdego roku – również Duda, który dotychczas nie przychodził, a tym razem akurat przyszedł.

Słowiński zapowiadał w swoim przemówieniu dalsze protesty, jeśli Przemysław Czarnek zostanie ministrem, i chyba możemy wierzyć temu odważnemu działaczowi, że wraz z kolegami słowa dotrzyma. Dziś powiedział: „Andrzej Duda za kilka dni nominuje swojego kumpla w homofobii, Czarnka, na nowe stanowisko ministra edukacji i nauki. Stanowczo protestujemy przeciwko przyjmowaniu w murach UW polityka, który za chwilę jednym podpisem ściągnie czarne chmury nad polskie szkoły i uniwersytety. (...) Nie oddamy uniwersytetu homofobicznym politykom”.

Malarka i działaczka żydowska Zuzanna Herzberg przypomniała, że haniebna uchwała Senatu UW wprowadzająca getto ławkowe nigdy nie została uchylona. Wezwała do uczynienia tego przez nowe władze uniwersytetu, wskazując na przypadki, gdy martwe przepisy o charakterze dyskryminacyjnym w szczególnych okolicznościach historycznych są odnawiane. Nie jestem pewien, czy przeprowadzona przez Herzberg paralela sytuacji Żydów w sanacyjnej Polsce oraz sytuacji osób LGBT w Polsce 2020 nie jest za daleko idąca – mimo to rozumiem, że osobom bitym i poniżanym takie porównanie nasuwa się samo.

Czytaj też: Przemysław Czarnek. Kozak prezesa

Brunatne bagno nienawiści

Następnym mówcą był znany działacz związkowy Piotr Szumlewicz, który w ostrych słowach potępił władze szczujące przeciwko osobom LGBT. Bardzo ciekawe było wystąpienie studenta prawa Jakuba Kocjana, który przypomniał łamanie przez Dudę konstytucji oraz nieprawidłowości związane z jego wyborem na drugą kadencję. „To nie jest prezydent”, mówił odważnie, dodając, że władza „tapla się w brunatnym bagnie nienawiści”. Po tym przemówieniu skandowano znane z kampanii wyborczej „wy-PAD!, wy-PAD!”. Sądzę, że nieraz jeszcze usłyszymy o panu Kocjanie.

Jako ostatni wystąpił psycholog i nieformalny lider akademickiej lewicy prof. Michał Bilewicz. Przypomniał „Kartę Rodziny”, podpisaną w czasie kampanii przez Dudę, zawierającą zakamuflowane wątki dyskryminacyjne. Powiedział w tym kontekście, że dziś „cała Polska jest strefą wolną od LGBT”, podobnie jak Zuzanna Herzberg przypominając czasy getta ławkowego.

Łagodne oblicze Dudy

Jednak inauguracja z udziałem Andrzeja Dudy odbyła się bez zakłóceń i bez wyraźnych absencji. Nie było „wielkich nieobecnych”, przy czym kilku studentów przyszło na uroczystość w tęczowych maseczkach. Wśród dygnitarzy zwracała uwagę obecność wicemarszałka Włodzimierza Czarzastego, który uznał, że jego miejsce jako polityka oraz absolwenta UW jest w środku, a nie na chodniku. Wielu ludzi lewicy myśli zapewne inaczej.

Andrzej Duda wygłosił podczas inauguracji zaskakująco koncyliacyjne i politycznie poprawne przemówienie. Wspominał marzec ′68, działalność opozycji demokratycznej w latach 70. (Komitet Obrony Robotników oraz Towarzystwo Kursów Naukowych), zachęcał młodzież do publicznej aktywności (tych na zewnątrz budynku zachęcać nie musiał), a także wychwalał wolność słowa. Najwyraźniej Duda trochę wystraszył się własnego radykalizmu i brutalności, z jaką przebiega kampania anty-LGBT. Chciał pokazać łagodniejsze oblicze w przededniu ciężkiej próby, jaką będzie podpisanie nominacji dla Przemysława Czarnka. Nie wątpimy, że z próby tej wyjdzie zwycięsko i nominację podpisze.

Czytaj też: Polska to nie jest kraj dla tęczowych ludzi

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną