Tę melodię „w normalnym państwie taka sprawa skończyłaby się dymisją ministra/rządu/przegranymi wyborami” słyszeliśmy wielokrotnie, przy okazji każdej większej afery, których pod tymi rządami trudno już się doliczyć. Zawsze jednak kończy się tak samo – nawet jeśli prokuratura podejmuje działania, sprawa jest po cichu umarzana, grzęźnie gdzieś w przepastnych szafach na lata, a w najlepszym przypadku kończy się oskarżeniem jakiejś płotki. Tak było w sprawie „dwóch wież”, afery KNF, tak jest z respiratorami od handlarza bronią, wyniesieniem ponad 8 mln zł z CBA przez jej kasjerkę, pamiętnym wtargnięciem do CEK NATO przez ludzi Macierewicza, aferą radomską (kto ją jeszcze pamięta?) itd.
Przez pięć lat rządów PiS służby i prokuratura wyspecjalizowały się w sztuce upychania trupów w szafie i zamiatania brudów pod dywan tak, by nawet gdyby ktoś bardzo chciał się czegoś dowiedzieć, nie był w stanie zajrzeć głębiej.
Czytaj też: Tak się bawi CBA
Kogo pogrąży afera Hofmana
Tak zapewne będzie i tym razem. Spotkania, podczas których dawny rzecznik PiS, a dziś lobbysta Adam Hofman sugerował Leszkowi Czarneckiemu m.in. zatrudnienie bliskiemu Zbigniewowi Ziobrze bankowca, który z kolei „może zrobić dużo” dla rozwiązania problemów Czarneckiego z władzą, bulwersuje i na pewno powinno to być przedmiotem prokuratorskiego śledztwa, a nawet obrad komisji śledczej. Ale oczywiście nic z tego nie będzie.