Kraj

Ich nie dosięgła smoleńska sprawiedliwość

Wrak tupolewa, 11 kwietnia 2010 r. Wrak tupolewa, 11 kwietnia 2010 r. Shemetov Maxim / Forum
Prokuratorzy unikają postawienia przed sądem dowódców specpułku, na których od dziesięciu lat ciążą zarzuty o niedopełnienie obowiązków przy organizacji prezydenckiego lotu do Smoleńska. Ci zaś obciążali Donalda Tuska i jego ministrów.

Jest 23 marca 2015 r. Przed wojskowym prokuratorem stają płk Ryszard Raczyński i ppłk Bartosz Stroiński. Pierwszy to były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który odpowiadał za przewóz najważniejszych osób w państwie. Drugi – były dowódca pułkowej eskadry tupolewów. Jeden z nich 10 kwietnia 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem.

Śledztwo w sprawie spowodowania katastrofy ruszyło jeszcze tego samego dnia. Sprawa dwójki oficerów była jego częścią, dopiero po kilku latach wyłączono ją do osobnego postępowania. Raczyński ze Stroińskim byli pierwszymi wojskowymi, którzy usłyszeli zarzuty. Do dziś jedynymi. Ale jak wynika z naszych informacji, sprawa zmierza ku umorzeniu.

Pierwsze zarzuty postawiono im w sierpniu 2011 r., tuż po tym, gdy raport na temat katastrofy przedstawiła komisja Millera. Rozszerzono je właśnie w marcu 2015 r. Również dotyczyły niedopełnienia obowiązków. Treści zarzutów nie ujawniono. „Polityka” poznała je, podobnie jak część zeznań obu oficerów, w których obciążają polityków PO.

Lot bez uprawnień

Lista zarzutów, które w 2011 i 2015 r. wojskowi prokuratorzy postawili Ryszardowi Raczyńskiemu i Bartoszowi Stroińskiemu, poważnie obciąża obu oficerów. Raczyńskiemu prokurator ppłk Jarosław Sej zarzucił, że jako dowódca i organizator lotu „zaniechał przeprowadzenia analizy przebiegu realizacji zadań, analizy możliwości wykonania zadań przez personel lotniczy oraz oceny warunków atmosferycznych przewidywanych na czas lotu, w oparciu o znajdującą się w dyspozycji jednostki dokumentację lotniczo-nawigacyjną lotniska docelowego oraz dokumentację szkoleniowo-lotniczą podległego mu personelu lotniczego”.

Reklama