Kością niezgody jest uchwalona przez Sejm w czwartek 24 czerwca nowelizacja Kodeksu postępowania administracyjnego, która ma zakończyć tzw. dziką reprywatyzację – zablokować wszczynanie postępowań administracyjnych w przypadku decyzji wydanych sprzed 30 lat, co w praktyce będzie skutkować zablokowaniem zwrotu nieruchomości i wypłaty odszkodowań dawnym właścicielom i ich następcom prawnym, którymi często zostawały osoby niemające nic wspólnego z pierwotnymi właścicielami.
MSZ Izraela: Nowe prawo jest niemoralne
Niedługo po uchwaleniu ustawy ambasada Izraela w Polsce opublikowała na Twitterze oświadczenie, w którym podkreśliła, że nowe polskie prawo „jest niemoralne i poważnie zaszkodzi stosunkom międzypaństwowym”. „To jawne i bolesne pogwałcenie praw ocalałych z Holokaustu i ich potomków. To nie pierwszy raz, kiedy Polacy próbują zaprzeczyć temu, co stało się w Polsce podczas Holokaustu” tak minister spraw zagranicznych Izraela Jair Lapid skomentował polską nowelę Kodeksu postępowania administracyjnego.
Polskie MSZ od razu odbiło piłeczkę i w oświadczeniu wydanym w piątek podkreśliło, że wypowiedzi izraelskich dyplomatów „wskazują na nieznajomość faktów i polskiego prawa”, a „Polska nie ponosi żadnej odpowiedzialności za Holocaust, który był zbrodnią popełnioną przez okupantów niemieckich m.in. na obywatelach polskich narodowości żydowskiej. Ofiarami zbrodni niemieckich były miliony obywateli II RP”.
USA: Krok w złym kierunku
Do tej dyplomatycznej wymiany zdań włączyły się także USA. Amerykański chargé d’affaires napisał do marszałek Sejmu list, w którym przekonywał, że polska ustawa zamknie drogę ocalonym z Holokaustu do dochodzenia roszczeń. Natomiast Ned Price, rzecznik Departamentu Stanu USA, zaapelował do Polski, by wstrzymała się z dalszymi pracami nad ustawą reprywatyzacyjną – musi ona zostać jeszcze zatwierdzona przez Senat i prezydenta. Ocenił jednocześnie, że czwartkowa decyzja polskiego parlamentu była „krokiem w złym kierunku” i zaapelował do Polski, by nie kontynuowała tego procesu legislacyjnego.
Polska: To wychodzi poza dobre zwyczaje
Swoje oświadczenie wydała także Elżbieta Witek, marszałkini Sejmu. „Podejmowane przez przedstawicielstwa dyplomatyczne obcych państw działania mające na celu wywarcie wpływu na proces legislacyjny w Polsce są głęboko nieuprawnione, pozostając w sprzeczności z Konwencją wiedeńską z 1961 r. i wychodząc daleko poza protokół dyplomatyczny i dobre zwyczaje. Niemniej jednak, z pewną satysfakcją przyjęłam zainteresowanie przedstawicielstw dyplomatycznych USA i Izraela losem ofiar niemieckich zbrodni. Chciałabym wierzyć, iż będziemy mogli liczyć na wsparcie tych sojuszników w zakresie dochodzenia od Niemiec roszczeń z tytułu polskich strat poniesionych w trakcie drugiej wojny światowej” – napisała w sobotę 26 czerwca.
Dodatkowo na poniedziałek do polskiego MSZ została wezwana kierująca izraelską ambasadą w Warszawie chargé d'affaires Tal Ben-Ari Yaalon. Potwierdzono także informację o tym, że ambasador RP w Izraelu Marek Magierowski ma stawić się w tamtejszym MSZ-ie.
W rozmowie z Onetem wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Jabłoński przekonywał, że decyzja izraelskiego MSZ nie stanowi reakcji na ruch ze strony polskich władz: „Są to działania symetryczne. W tym samym czasie zostały te wezwanie skierowane”.
Konflikt jedynie eskaluje
Głos zabrał też Mateusz Morawiecki. Oświadczył, że „tak długo jak będzie premierem, Polska na pewno nie będzie płaciła za niemieckie zbrodnie. Ani złotówki, ani euro, ani dolara”.
Do tych słów odniósł się szybko Jair Lapid, szef MSZ Izraela. „Nie interesują nas polskie pieniądze i sama aluzja jest antysemicka. Walczymy o pamięć o ofiarach Holokaustu, o dumę naszego narodu, a żaden parlament nie może uchwalać ustaw mających na celu negowanie Holokaustu” – napisał na Twitterze.