„Im bardziej sprzeczne z prawdą jest kłamstwo, tym jest skuteczniejsze. Ono nie może być bliskie prawdy. Ono musi być skrajnie, brutalnie przeciwne prawdy. Jeśli ktoś komuś coś ukradł, to ma powiedzieć, że jest odwrotnie. Ma powiedzieć brutalnie, jasno i wprost, że jest odwrotnie. Tylko wtedy ma szanse na skuteczne przekonanie kogokolwiek do swojego punktu widzenia” – słowa wypowiedziane kilka lat temu podczas jednego ze spotkań z sympatykami przez Antoniego Macierewicza można uznać za credo jego działalności.
Na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej były minister obrony wypowiedział już chyba każdą brednię, którą chciał wypowiedzieć lub mu podsunięto.
Czytaj też: Teorie Macierewicza zyskały poklask wśród Rosjan. I trolli
Macierewiczowi udało się ośmieszyć PiS
Nie tylko przekonał istotną część społeczeństwa, ale podzielił Polaków na tyle głęboko, że między zwolennikami teorii spiskowych a tymi, którzy zgadzają się z ustaleniami komisji Millera, zieje przepaść nie do pokonania. W dodatku dzięki narzucaniu swojego sposobu działania Macierewiczowi udały się nawet rzeczy niewyobrażane, czyli skłócenie członków swojej podkomisji, odtrącenie sprzyjających mu członków rodzin smoleńskich, a wreszcie ośmieszenie PiS z samym prezesem Kaczyńskim na czele.
Najbardziej niepokojące jest to, że kresu tego szaleństwa nie widać. Raport końcowy – jak słyszymy – niby został przyjęty, ale Macierewicz nie przekazał tej informacji opinii publicznej, nikt też poza wąskim gronem wiernych mu członków podkomisji nie widział go na oczy.