Donald Tusk nie przedstawił w sobotę wizji na przyszłość ani nawet zalążka programu. Ale wskazał coś, co dla partii w rywalizacji z PiS jest – przynajmniej na tym etapie – ważniejsze: oś sporu. Wykorzystał niemądre słowa Ryszarda Terleckiego o możliwym wyjściu Polski z Unii, by podzielić scenę polityczną na dwie części: antyunijny PiS i prounijną Platformę. A nawet więcej – PiS, który chce Polskę z Unii wyprowadzić, i Platformę, dla której obecność Polski w Unii jest jedną z najważniejszych wartości.
Dla PO to może być słuszna droga, jeśli uda się jej wykorzystać niepokój Polaków o przyszłość Polski we wspólnocie. To oś, której partia od dawna nie umiała zgrabnie zarysować i która może dać jej sporo politycznego paliwa. Rzecz jasna, PO oskarża PiS o dążenie do polexitu nie od dziś. Teraz jednak temat za sprawą wzmożenia konfliktów rządu z UE i słów Terleckiego może wybrzmieć głośno i zagrać na emocjach wyborców.
Czytaj także: Polexit to nie groźba. W mentalności PiS on już dawno się zaczął
Cel PO: silna prowincja i samorządy
Szef PO wskazał też obszar, w którym partia musi pracować najpilniej – to prowincja. Tusk wezwał działaczy, by potrafili wykazać się empatią – wysłuchać i zrozumieć, czym żyją ludzie w mniejszych miastach, takich jak Nakło, Goleniów czy Olecko. Podkreślił, że aby w tego typu miejscowościach ludzie chcieli żyć, pracować i rozwijać się, musi tam być dostęp do dobrej edukacji, służby zdrowia i sprawnych instytucji publicznych.