Kraj

Donald Tusk w Płońsku: PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii

Przewodniczący PO Donald Tusk na konwencji partii w Płońsku, 18 września 2021 r. Przewodniczący PO Donald Tusk na konwencji partii w Płońsku, 18 września 2021 r. Adam Chełstowski / Forum
Wprowadźmy do konstytucji zapis mówiący, że wyjście z Unii będzie możliwe tylko po uzyskaniu większości dwóch trzecich głosów w Sejmie – powiedział Donald Tusk Jarosławowi Kaczyńskiemu w swoim przemówieniu na konwencji PO w Płońsku.

Donald Tusk nie przedstawił w sobotę wizji na przyszłość ani nawet zalążka programu. Ale wskazał coś, co dla partii w rywalizacji z PiS jest – przynajmniej na tym etapie – ważniejsze: oś sporu. Wykorzystał niemądre słowa Ryszarda Terleckiego o możliwym wyjściu Polski z Unii, by podzielić scenę polityczną na dwie części: antyunijny PiS i prounijną Platformę. A nawet więcej – PiS, który chce Polskę z Unii wyprowadzić, i Platformę, dla której obecność Polski w Unii jest jedną z najważniejszych wartości.

Dla PO to może być słuszna droga, jeśli uda się jej wykorzystać niepokój Polaków o przyszłość Polski we wspólnocie. To oś, której partia od dawna nie umiała zgrabnie zarysować i która może dać jej sporo politycznego paliwa. Rzecz jasna, PO oskarża PiS o dążenie do polexitu nie od dziś. Teraz jednak temat za sprawą wzmożenia konfliktów rządu z UE i słów Terleckiego może wybrzmieć głośno i zagrać na emocjach wyborców.

Czytaj także: Polexit to nie groźba. W mentalności PiS on już dawno się zaczął

Cel PO: silna prowincja i samorządy

Szef PO wskazał też obszar, w którym partia musi pracować najpilniej – to prowincja. Tusk wezwał działaczy, by potrafili wykazać się empatią – wysłuchać i zrozumieć, czym żyją ludzie w mniejszych miastach, takich jak Nakło, Goleniów czy Olecko. Podkreślił, że aby w tego typu miejscowościach ludzie chcieli żyć, pracować i rozwijać się, musi tam być dostęp do dobrej edukacji, służby zdrowia i sprawnych instytucji publicznych. Zaś do tego potrzebne są silne samorządy, w których niezależność stara się uderzać PiS.

Skupiając się na małych miastach, Tusk dość zgrabnie połączył największą słabość Platformy z jedną z jej istotniejszych sił. Bo silna samorządowo i wzywająca do decentralizacji władzy PO ma niskie poparcie na prowincji. Wzmocnienie notowań jest wyzwaniem, którego partia nie jest w stanie dźwignąć od lat. A jednocześnie jest to warunek konieczny, by przejąć władzę. I PO, która w mniejszych miastach potrafi rządzić, powinna umieć zdobyć tam głosy.

Czytaj także: KO silniejsza w sondażach, ale opozycja słabsza

PO, czyli pełna odpowiedzialność

Nagrodą za polityczną działalność ma być według Tuska nie popularność czy liczba lajków w mediach społecznościowych. Nagrodą ma być wygrana w wyborach. Ale aby rządzić, partia musi pamiętać, że rozwinięciem skrótu PO jest nie tylko Platforma Obywatelska, ale też „pełna odpowiedzialność” – pouczał słuchaczy przewodniczący.

Kiedy działacie lub mówicie publicznie choćby jedno słowo, pamiętajcie, że Polacy oczekują od was powagi, odpowiedzialności i czułości. Gdy Polacy słyszą słowo „granica”, myślą o bezpieczeństwie, trzymają kciuki za naszą straż graniczną – mówił.

Tusk odnosił się do niedawnej gonitwy posła Franka Sterczewskiego z funkcjonariuszami SG przy granicy z Białorusią. A także do słów Sławomira Nitrasa z Campusu Polska, który mówił o konieczności „opiłowania katolików z przywilejów”. Przypomniał, że przeciwnikiem Platformy nie są instytucje, tylko zła władza, która je niszczy.

Przytyki i pouczenia. Dziwne przemówienie Tuska?

Miejscami przemówienie Tuska było zaskakujące, jak choćby właśnie w momentach jawnego strofowania Sterczewskiego czy Nitrasa. Ale też gdy otwarcie pouczał działaczy, jak ma wyglądać „robienie polityki” – w oparciu o zgodność serca, umysłu i badań – trochę jakby to, co wychodzi z badań społecznych, miało być nadrzędne wobec kierunku ideowego ustalonego wewnątrz partii. Przestrzegał, by nie działać wbrew temu, co czuje większość Polaków.

W przemówieniu Tuska pełno było przytyków wobec czołowych polityków PiS. Szef PO przypomniał, że podobnie jak Mateusz Morawiecki nie potrafił niedawno podać ceny bochenka chleba, w 2007 r. ten sam problem miał Jarosław Kaczyński podczas telewizyjnej debaty z Tuskiem. – Gdy politycy PiS kończą rządy, to nie potrafią zapamiętać cen – kpił z mównicy. Działacze PO byli zachwyceni. Ale – jak mówili po konwencji – najbardziej cieszy ich to, że wreszcie mają przewodniczącego, przy którym są w stanie uwierzyć w rychły koniec rządów PiS.

Czytaj także: Kaczyński stoi na czerwonej linii. Wrzutki o polexicie Brukseli nie złamią

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną