Okazało się, że PiS niepotrzebnie w pośpiechu zmienił regulamin Sejmu tak, by do poparcia wniosku prezydenta o przedłużenie stanu wyjątkowego trzeba było zwykłej większości głosów, a nie – jak przy poprzednim wniosku – większości kwalifikowanej („za” więcej niż „przeciw” i wstrzymujących się razem). Głosowało bowiem 447 posłów, w tym 237 za przedłużeniem, 179 przeciw, 31 się wstrzymało. A więc zwolennicy stanu wyjątkowego i tak mieli większość kwalifikowaną.
Czytaj też: Strażnicy na granicy. Kim są?
Burzliwa debata. „Szantaż humanitarny”
Nie wiadomo, co przekonało posłów do przedłużenia stanu wyjątkowego. Na pewno nie argumenty Andrzeja Dudy. Paweł Soloch w imieniu prezydenta uzasadnił wniosek tym, że sytuacja na granicy się nie poprawiła, a więc nie ustały przyczyny wprowadzenia stanu wyjątkowego.
Burzliwa – po wypchnięciu dzień wcześniej grupy uchodźców z ośmiorgiem dzieci do lasu – nocna debata trwała 2,5 godz. Przemawiający w imieniu klubu PiS Zdzisław Sipiera zauważył dobroczynne skutki stanu wyjątkowego: na granicy nie ma już happeningów i dziennikarzy robiących wywiady. Pokazywane przez opozycję zdjęcie małej dziewczynki z Michałowic nazwał „szantażem humanitarnym” i „powodowaniem najgorszego instynktu, jaki istnieje”.
Czytaj też: W lesie na granicy
W imieniu Koalicji Obywatelskiej wystąpił b.