Reforma ma polegać na marginalizacji Sądu Najwyższego i likwidacji sądownictwa pierwszego stopnia. Sędziowie sądów rejonowych mają być „awansowani” na okręgowych – z odpowiednim podniesieniem uposażenia. Premier Kaczyński podkreśla, że buntu sędziów się nie spodziewa, bo skoro dostaną podwyżkę i awans, to przeciw czemu mieliby się buntować?
Likwidacja sądów rejonowych
Sądy rejonowe zostałyby przemianowane na filie sądów okręgowych. Jakie korzyści miałby mieć z tego klient? Zdaniem wicepremiera takie, że będzie sobie mógł wybrać sąd w okręgu, w którym będzie sądzona jego sprawa. Gdyby tak było, oznaczałoby to, że rząd planuje znieść jedną z gwarancji sprawiedliwego sądu, jaką jest właściwość miejscowa. Poza tym co to miałoby oznaczać, że człowiek wybierze sobie sąd? Jeśli jest to sprawa karna, to wybierze raczej prokuratura. Jeśli cywilna, to powód wybierze sobie sąd, w którym łatwiej wygra z pozwanym, bo np. liczy na konkretnego sędziego albo pozwany będzie miał daleko, co spowoduje trudności z dotarciem.
Premier Kaczyński zapewnia, że „w tym akurat elemencie tej reformy weryfikacji (sędziów) nie będzie, chyba żeby chodziło o jakieś ciężkie przypadki dyscyplinarne, bo one rzeczywiście występują”. Można to zrozumieć w ten sposób, że ten, kto – np. przez działalność na rzecz niezależności sądów – nie naraził się na postępowania dyscyplinarne, może spać spokojnie. Ale liderzy ruchu oporu przeciw upolitycznianiu sądów, którzy – jak Waldemar Żurek – dorobili się kilku czy kilkunastu spraw dyscyplinarnych, albo – jak