Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Po ciemnej stronie serca

„A jeśli uchodźcy się nie wyprowadzą?”. Wchodzimy w trudny etap pomocy

Natasza, nauczycielka z Ukrainy. Natasza, nauczycielka z Ukrainy. Natalia Dobryszycka
Po pierwszych odruchach współczucia Polaków nachodzi niespokojna refleksja. A jak uchodźcy nie wyjadą? Nie opuszczą udostępnionych pokojów, mieszkań? Zabiorą pracę, utrudnią dostęp do szkół, przedszkoli, lekarzy? Jak się nie będziemy umieli dogadać z „obcymi”?
Vasylina od 13 lat pracuje we wrocławskim MPK, gdzie testuje nowy interface w języku ukraińskim.Natalia Dobryszycka Vasylina od 13 lat pracuje we wrocławskim MPK, gdzie testuje nowy interface w języku ukraińskim.

Dyrektor wydziału spraw społecznych z wojewódzkiego miasta na południu Polski, nie owijając w bawełnę, mówi, że od dwóch tygodni czeka na odpowiedź z biura ministra Szefernakera na pismo z prośbą o przyjęcie zmian prawnych, które pozwolą zatrudniać uchodźczynie z Ukrainy w Polsce w podległych wydziałowi instytucjach.

– Od ręki mogę zatrudnić w gminnych domach pomocy społecznej kilkadziesiąt osób. W kuchni, pralni, podstawowej opiece pielęgnacyjnej, sprzątaniu. I z powodów zrozumiałych w czasie pokoju, ale nie zrozumiałych w czasie wojny, wymaga się od nich znajomości języka polskiego na jakimś tam poziomie. Po jaką cholerę? Z pralką ta kobieta ma rozmawiać? Z człowiekiem w demencji będzie dyskutować o poezji Szewczenki? – dyrektor z trudem hamuje wściekłość.

Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej, stara się tonować nastroje. Bo zwykli ludzie czy przedsiębiorcy wychodzą z założenia, że jeśli coś nie jest zabronione, to jest dozwolone, ale administracja, szczególnie rządowa, na wszystko musi mieć papier. Soroczyński zauważa, że te ponad 2 mln uchodźców, którzy dotarli z Ukrainy do Polski, nie są jednorodną grupą. Są w niej ludzie zamożni, którzy już wynajęli mieszkania, pracują w korporacjach i z sobie znanych powodów postanowili u nas, a nie np. w Turcji czy Portugalii, przeczekać wojnę. Ale większość to kobiety, które nie mają nic – ani oszczędności, ani zawodu, nie znają języków poza ukraińskim i rosyjskim i do tego mają małe dzieci. Żeby się utrzymać, muszą znaleźć pracę. Żeby znaleźć pracę, muszą znać język i mieć opiekę nad dzieckiem.

I mamy błędne koło. Nie byłoby go, gdyby państwo utworzyło obozy przejściowe.

Soroczyński: – Jesteśmy w przededniu kolejnych problemów. Bo w końcu lutego ktoś, mówiąc kolokwialnie, odpalił swoje zasoby, a więc hotel czy pensjonat.

Polityka 15.2022 (3358) z dnia 05.04.2022; Wojna w Ukrainie; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Po ciemnej stronie serca"
Reklama