W celu owej konfiskaty rząd wprowadza do konstytucji pojęcie „zagrożenia bezpieczeństwa państwa” przez zbrojną napaść na sąsiedni kraj. Konfiskowany ma być polski majątek cudzoziemców i ich firm, jeśli „jest lub może być” wykorzystany do wspierania tej napaści. W czwartek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu.
Czytaj też: Co z sankcjami? Rosyjski imposybilizm PiS
Chodzi o to, żeby uniknąć kontroli
PiS nie wyjaśnia, dlaczego o tej konfiskacie nie mógłby się zgodnie z konstytucją wypowiedzieć sąd. Tym bardziej że wcześniej można ten majątek „zamrozić”, na co już mamy stosowne przepisy. Powodu można się domyślić: chodzi o to, żeby władza mogła bez kontroli sądowej odbierać majątki, komu zechce, pod niesprawdzalnym pretekstem, że „może być wykorzystany”.
W sprawie wyjęcia zadłużania się na rzecz obronności spod konstytucyjnego rygoru (dług publiczny nie może przekroczyć dwóch trzecich PKB) też chodzi o uniknięcie kontroli. Władza PiS zadłuża zresztą państwo bez kontroli już siódmy rok, wyprowadzając ten dług poza budżet w formie rozmaitych funduszy celowych, których nie liczy się do długu publicznego. I z wydatkowania których nie musi się spowiadać parlamentowi.
Według Forum Obywatelskiego Rozwoju 70 proc. realnego długu publicznego zostało wyprowadzone do takich tworów jak Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych czy Program Inwestycji Strategicznych. Jest mocno prawdopodobne, że sam rząd już tego nie ogarnia. I nie orientuje się w stanie finansów państwa.
Czytaj też: