W 2015 r. Dorota Pudzianowska i Jarosław Jagura z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka opublikowali podręcznik „Równe traktowanie uczestników postępowań. Przewodnik dla sędziów i prokuratorów”. Była to nietypowa rzecz – efekt wielomiesięcznych prac grupy roboczej, w skład której wchodzili przedstawiciele organizacji społecznych, Ministerstwa Sprawiedliwości, prokuratury, sądów i Biura RPO. Autorzy zdecydowali się na zupełnie inne podejście do problemu równego traktowania, niż miało to miejsce do tej pory. Założyli, że w zasadzie przez cały okres edukacji sędziowie i prokuratorzy nie mają sposobności zdobyć podstawowej wiedzy na temat różnorodnego polskiego społeczeństwa.
Jakie mamy mniejszości narodowe, etniczne i jakie mają zwyczaje? Jakie są rodzaje niepełnosprawności i czym się charakteryzują? Co w rzeczywistości oznacza skrót LGBT i jakie są najważniejsze dążenia osób nieheteronormatywnych? Ten zestaw wiedzy służył temu, aby wytłumaczyć sędziom i prokuratorom, jak postępować, kiedy jako świadek czy strona postępowania występuje osoba należąca do mniejszości. Wbrew pozorom nie wystarczy tu ogólna empatia, konieczna jest znajomość standardów postępowania.
Czytaj też: Lew, czyli Lena. Trudne dzieciństwo transpłciowe
Nieprzypadkowo deadname
Przypomniał mi się ten podręcznik, kiedy przeczytałem wpis red. Piotra Jaconia na temat rozprawy dotyczącej jego transpłciowej córki. Redaktor Jacoń ma niezwykłe zasługi dla debaty dotyczącej osób transpłciowych, a zwłaszcza podejścia rodziców do takich osób. Jego książka „My, Trans”, ale także wywiad dla „Repliki” to kamienie milowe w zapewnieniu pełnej ochrony praw osób transpłciowych. Mogłoby się wydawać, że w przypadku tej sprawy wszystko potoczy się idealnie.
16 maja 2022 r. Piotr Jacoń na Instagramie zamieścił wpis opisujący przebieg rozprawy oraz wyrok w sprawie uzgodnienia płci jego córki. Wskazał, że powództwo zostało uzgodnione i postępowanie zakończyło się pozytywnie. Jednak jest w nim łyżka, a może nawet cały garnek dziegciu. W emocjonalnym poście Piotr Jacoń napisał: „Choć sędzia przyznała mojej Córce rację – że jest płci żeńskiej – to w tym jednym zdaniu dwukrotnie nazwała ją powodem (a nie powódką). I raz synem. Dwukrotnie także użyła jej starego imienia, o którym osoby transpłciowe nie przypadkiem mówią, że to deadname”.
Piotr Jacoń: W sądzie działy się rzeczy traumatyczne
Wyświetl ten post na Instagramie
Publiczna świadomość wciąż ewoluuje
We wspomnianym podręczniku autorzy zwrócili uwagę na problem odnoszenia się do osób transpłciowych w postępowaniu. Podręcznik podkreśla, że bardzo ważne jest zwracanie się do osób transpłciowych w sposób, który respektuje ich tożsamość. Jako przykład dobrej praktyki podany jest następujący scenariusz: „W sprawie o uzgodnienie płci podczas sprawdzania obecności na rozprawie sędzia zwróciła się do powoda (transmężczyzny) i wyjaśniła, że na wokandzie, w protokole i innych dokumentach sprawy jego dane osobowe muszą być podane zgodnie z dotychczasową płcią metrykalną, ale podczas rozprawy będzie się do niego zwracać jak do mężczyzny. O to samo sędzia poprosiła innych uczestników postępowania”.
Mogłoby się wydawać, że tego typu postępowanie będzie zgodne z tym, czego należałoby oczekiwać, aby pogodzić względy formalne (wynikające ze ścisłych procedur kodeksu postępowania cywilnego) oraz pełne poszanowanie praw osób transpłciowych. Ale czytając ten przykład po siedmiu latach od jego opublikowania, wcale nie mam przekonania, czy jest odpowiedni. Piszę to także jako samokrytykę, bo również brałem udział w pracach nad tym podręcznikiem, a został nawet wydany przez Biuro RPO. Publiczna świadomość cały czas się zmienia i ewoluuje, a postępowanie różnych władz powinno się do niej dostosować. Czy rzeczywiście na wokandzie powinny być podane dotychczasowe dane metrykalne? A może wystarczyłaby sygnatura i inicjały nazwiska? Pytania można mnożyć.
Czytaj też: Niedookreślone. Trudna historia tzw. trzeciej płci
Trzeba usiąść i wykonać gruntowną pracę
W idealnym świecie tego typu procedury i mechanizmy postępowania powinny być przedmiotem refleksji Ministerstwa Sprawiedliwości. Na to nie ma szans. Ustawy o korekcie płci wciąż brak. Co gorsza, do niektórych postępowań w sprawie korekty płci ostatnio przystępuje prokurator, co można interpretować jako mechanizm nacisku na sądy, aby nie były zanadto wyrywne w takich sprawach.
Sądy są pod ciągłą presją i walczą o własną niezależność. Jednak ich uwaga nie powinna koncentrować się tylko na tym. Wpis Piotra Jaconia może świadczyć o tym, że równie ważne są codzienne starania o uznanie społeczne, o szacunek dla stron postępowania, o maksymalne dbanie o poszanowanie praw człowieka. Sądy cały czas muszą spłacać dług, który został zaciągnięty u obywateli na protestach w lipcu 2017 r. Czasami jedna błędna decyzja (czy nawet jedno nieprzemyślane zdanie w uzasadnieniu) może wywołać lawinę kąśliwych uwag i pytań: czy faktycznie o takie sądy walczyliśmy?
Liczę na to, że post Piotra Jaconia wywoła dyskusję w środowisku sędziowskim. To jest ten czas, aby powstał porządny dokument metodologiczny dla sędziów o standardach prowadzenia postępowań w sprawach osób transpłciowych. Podręcznik sprzed siedmiu lat (być może nawet nieznany wielu sędziom) już nie wystarczy. Trzeba usiąść do stołu ze środowiskami osób transpłciowych i wykonać gruntowną pracę. Nie tylko stworzyć zestaw dobrych praktyk, ale przede wszystkim podnieść wrażliwość wszystkich sędziów.
Czytaj też: Transrodzina