Ogłaszam mobilizację PiS i całej Zjednoczonej Prawicy; to nie jest hasło, to jest objazd kraju. Stara, wypróbowana metoda – tak swoje przemówienie na konwencji PiS w podwarszawskich Markach zakończył Jarosław Kaczyński.
Mowa prezesa była jedynym punktem programu tej imprezy. Mateusz Morawiecki został obsadzony w roli dekoracji, podobnie jak inni prominenci PiS oklaskujący Kaczyńskiego z przednich rzędów: Beata Szydło, Mariusz Błaszczak, Mariusz Kamiński, Elżbieta Witek czy intensywnie potakujący prezesowi Przemysław Czarnek.
Koalicjantów – Zbigniewa Ziobry i Adama Bielana – nie było zaś wcale. To spora zmiana w porównaniu ze zwyczajem ostatnich lat; tego rodzaju imprezy wyglądały przeważnie tak, że poza prezesem dostęp do mikrofonu miało paru innych polityków, zwykle premier i liderzy partii satelickich.
Konwencja w Markach była zaś w gruncie rzeczy jednoosobowa, choć tłumna. Działacze nie zmieścili się w zbyt małej sali, za co Kaczyński zresztą przeprosił; sprytny zabieg, który już na wstępie miał świadczyć o podwyższonej mobilizacji struktur.
Czytaj też: Drugie wejście Dudy. Czy prezydent znowu uratuje prezesa?
Kaczyński prześlizgnął się po przyszłości
Co miał do powiedzenia lider obozu władzy? Sekretarz generalny PiS