Była premier ostatnio zdecydowanie odżyła. Udziela wywiadów, występuje w mediach ogólnopolskich, przemawia, jakby była premierką. Jeździ po kraju, witana kwiatami, a Polacy skandują jej imię. Znów jest blisko wyborców, wyrozumiała dla nich i „swoja”. Ludzie robią sobie z nią zdjęcia, ona ich przytula. „Dziękuję za spotkanie w #Tarnów i rozmowy o polskich sprawach!” – pisze na Facebooku. Kolejnego dnia relacja z Żelechowa i Kłoczewa: „Z premierem Kowalczykiem rozmawialiśmy dziś o sprawach szczególnie ważnych dla polskich rolników”. Cieszy się, że mogła się spotkać z mieszkańcami Istebnej: „Rodzinne więzi i wspólne dziedzictwo – to podstawy polskich lokalnych społeczności”.
Czytaj też: Do biegu, gotowi… Kampania nieformalnie już się zaczęła
Jak Kaczyński Szydło upokorzył
Jeden z polityków PiS, partyjny stronnik Beaty Szydło, który wie o niej sporo, przyznaje, że trochę bała się tego powrotu. – Bardzo przeżyła publiczne odejście syna Tymoteusza z kapłaństwa. Minęły już prawie trzy lata, ale obawiała się, że jak wróci, to media znów jej to będą wyciągać – opowiada nasz rozmówca. Jak dodaje, od kilku tygodni Szydło się przekonuje, że elektorat jest w tej sprawie bardzo wyrozumiały i tęsknił za „swoją premier”.
Była premier ma świadomość tych atutów. Kiedy została przez Jarosława Kaczyńskiego zdegradowana do roli wicepremierki, bo akurat wtedy prezes zachwycił się Mateuszem Morawieckim, przyznawała w mediach, że nie ma charyzmy, ale „chyba potrafię rozmawiać z ludźmi. Być może jest tak, że ludzie, których spotykam, widzą we mnie samych siebie”. Morawiecki, milioner, który przepisał majątek na żonę, nigdy nie będzie z ich bajki. Szydło czuje i wie, że ma nad nim przewagę „normalsa”.
Z kolei Kaczyński zdaje sobie sprawę, że poniżenie, które jej zafundował, wciąż w niej pracuje. W grudniu 2017 r. w Sejmie rządzący oklaskiwali ją i dali wotum zaufania, a wieczorem musiała uścisnąć dłoń swojemu następcy Mateuszowi Morawieckiemu. W tygodniku „Sieci” pięć miesięcy po tamtych wydarzeniach wspominała o dymisji: „To jeden z trudniejszych dni w moim politycznym życiu”. Przełknęła porażkę, trzymała nerwy na wodzy, choć był to dla niej trudny czas. – Beata zahartowała psychiczną odporność. Całą złość przeniosła na Morawieckiego, choć wiadomo, że to była decyzja Kaczyńskiego. A teraz knuje u Sasina przeciwko premierowi – mówi osoba dobrze zorientowana w partyjnych gierkach.
Beata Szydło. Matka ludu PiS
Szydło jest jedną z ważniejszych postaci na zamkniętych spotkaniach partyjnych, organizowanych w wąskim gronie i za zgodą Kaczyńskiego w resorcie Jacka Sasina. Pisał o nich ostatnio Onet. Wśród ponad 30 zaproszonych osób znaleźli się m.in. Elżbieta Witek, Marek Suski, Ryszard Terlecki, Henryk Kowalczyk, Andrzej Adamczyk, Zbigniew Rau i Mariusz Błaszczak. Posiedzenia te przypominają coś w rodzaju seansów nienawiści wobec Morawieckiego. Wszystko kręci się wokół tego, że przez premiera i jego otoczenie PiS już dawno zaczął odchodzić od swojego programu i złożonych obietnic. „Przez Mateusza utraciliśmy jako PiS swoje DNA, zaufanie i szacunek wyborców” – mówił jeden z uczestników tych spotkań.
Jarosław Kaczyński wie, że to Beata Szydło była i jest matką ludu PiS, który poczuł się trochę zdezorientowany i rozczarowany awansem technokratycznego bankiera – nowy lider miał się zająć gospodarką i pokazać siłę na europejskich salonach. Z gospodarką dawno nie było tak źle, a nasze relacje z UE tylko się pogorszyły, nie wiadomo też, kiedy dostaniemy pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy.
Trzeba więc dać teraz elektoratowi troskę i nadzieję. Zmobilizować do walki o trzecią kadencję. – Beata pokazała, że jest w tym dobra, zaangażowana i autentyczna – twierdzi nasz rozmówca z PiS. Kaczyński poprosił ją o ten objazd po kraju i wzmocnił jej pozycję w partyjnych strukturach. Dał jej też władzę nad strukturami PiS w Małopolsce. To jej macierzysty region, tu zdobyła ponad pół miliona głosów w eurowyborach – rekord wszech czasów. Jej sojusznicy – Elżbieta Witek, Andrzej Adamczyk, Henryk Kowalczyk – też zostali wojewódzkimi opiekunami.
Czytaj też: Baronkowie Kaczyńskiego. Prezes uwielbia mieszać w swojej partii
Szydło kontra Morawiecki
Nasi informatorzy w PiS twierdzą poza tym, że Beata Szydło może stanowić zagrożenie i prezes ma tę świadomość. Wie, że skrzywdzona nabrała sił na emigracji w Brukseli i chce jeszcze coś znaczyć w polskiej polityce. Rola byłej premier odwołanej z niezrozumiałych dla wyborców powodów to dla niej za mało.
– Prezesa doszły słuchy, że może coś kombinować z Ziobrą. Obawiał się, że jeśli Ziobro wyjdzie z koalicji, to Beata opowie się po jego stronie. Taka strata dla nas i zysk dla ziobrystów to byłaby polityczna katastrofa – relacjonuje ważny polityk PiS. – Dziś Szydło znów jest tam, gdzie czuje się najlepiej, znów jest opiekunką elektoratu.
W partii plotkuje się, że może zechcieć wrócić do krajowej polityki przy okazji najbliższych wyborów do Sejmu. Czas pokaże, jaką rolę wynegocjuje dla siebie w rozmowach z prezesem. A trzeba przyznać, że ma mocne argumenty – sam Morawiecki je dostarcza.