Kraj

Lustro władzy

Przebieg i rozmiary katastrofy pokazują, że, bez wątpienia, nastąpiła potężna awaria systemu państwa skorodowanego żrącą, toksyczną polityką.

Reakcje władz na katastrofę Odry przypomniały, jak dużo jest w języku polskim wodnych skojarzeń. Mówi się i pisze o rządowym laniu wody, o informacyjnym bełtaniu ludziom w głowach, robieniu wody z mózgu, o rozwadnianiu odpowiedzialności, wylewaniu dowodów, umywaniu rąk. My, opisując propagandowe topienie afery, mieliśmy wrażenie, że na martwą rzekę dodatkowo spuszczono ściek kłamstw. I poczucie, że ten największy od dziesięcioleci ekologiczny dramat nie jest tylko – jak chciałaby władza – zbiegiem nieszczęśliwych, naturalnych przypadków. W zatrutej Odrze bardzo wyraźnie przegląda się całe państwo PiS, jego ideologia i praktyka.

Zacznijmy krótko od „ideologii”, jeśli tak można nazwać obsesje PiS. Chyba jeszcze z PRL prezes Kaczyński wyniósł przekonanie, że władza państwowa musi być silnie scentralizowana, a autonomiczne instytucje, samorządy lokalne, niezależne organizacje społeczne, media, wszelkiego rodzaju aktywizm są w zasadzie tylko kłopotem, „kulą u nogi”, jak raczył określić całą opozycję. To była ideowa podstawa m.in. stworzenia w 2018 r. wielkiego, zatrudniającego 6 tys. osób, przedsiębiorstwa Wody Polskie („Ciche wody”), które odebrało samorządom kompetencje w dziedzinie „zarządzania wodami”, w tym wydawania pozwoleń na zrzut ścieków. Co więcej, głównie na skutek personalnych sporów w obozie Zjednoczonej Prawicy Wody Polskie umieszczono w resorcie infrastruktury, a nie klimatu i środowiska. Za to kompetencje Inspektoratów Ochrony Środowiska, które miały tworzyć ekologiczną policję państwową, rozcieńczono, podporządkowując je wojewodom. Płynąca przez kilka województw Odra uciekała więc kolejnym inspektoratom.

Polityka 35.2022 (3378) z dnia 23.08.2022; Przypisy; s. 6
Reklama