Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Koniec ery Kurskiego. Jaka teraz będzie TVP?

Były już prezes TVP Jacek Kurski (zdjęcie z imprezy na Stadionie Narodowym w 2020 r.) Były już prezes TVP Jacek Kurski (zdjęcie z imprezy na Stadionie Narodowym w 2020 r.) Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Zapewne wpływ dotychczasowego prezesa nie zniknie w jeden dzień, ale w ciągu kilku tygodni zobaczymy już zmiany.

A więc odwołany! Ikona propagandy PiS, niesamowity w swojej nieugiętej służalczości względem Jarosława Kaczyńskiego prezes TVP Jacek Kurski został na wniosek przewodniczącego Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego odwołany przez ten organ ze stanowiska prezesa TVP. Niezależnie od przyczyn i konsekwencji tej decyzji jest to cezura domykająca niezwykły okres w dziejach Telewizji Polskiej – sześć i pół roku czegoś, co polskiej opinii publicznej znane jest pod nazwą łączącą w jedno nazwisko Kurski i słowo „telewizja”.

Już gorzej być nie może

Nawet jeśli Kurski w dalszym ciągu będzie miał wiele do powiedzenia w TVP (co bynajmniej nie jest pewne), to pod nowym kierownictwem coś się zmieni. A zmienić się może tylko na lepsze, bo czegoś tak kuriozalnego, jak propaganda „Wiadomości” i TVP Info nie było ani w III RP, ani w czasach PRL; po prostu gorzej już być nie może. W rozstrzygającym, przedwyborczym sezonie politycznym ton i styl telewizji ulegnie jakiejś modyfikacji.

Trudno przewidzieć, na czym dokładnie będzie polegać ta zmiana, lecz można sądzić, że częstotliwość pokazywania Donalda Tuska wymawiającego słowa „für Deutschland” znacząco zmaleje. Tego, co jest, nie może już bowiem wytrzymać nawet elektorat PiS. Kto wie, czy jedynym prawdziwym wielbicielem TVPiS nie jest dziś Jarosław Kaczyński, dla którego to przyjemności i komfortu bodajże produkuje się groteskowe „programy informacyjne” TVP.

Nowym prezesem został dotychczasowy członek zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz, były szef TVP Kultura oraz Programu 1. To człowiek spokojny i solidny, posiadający gruntowne wykształcenie. Trudno go sobie wyobrazić w roli kogoś, kto jak Jacek Kurski pęka z samozadowolenia, epatując obłudą i populistyczną ostentacją.

Przez wiele lat związany był z Ryszardem Legutką i pewnie z jego rekomendacji trafił do grona zaufanych ludzi Kaczyńskiego i Kurskiego. Jest zapewne politycznie mało samodzielny, wobec czego nie można wykluczyć, że za telewizyjne sznurki będzie pociągał ktoś inny. Jednak ci, którzy znają Matyszkowicza jako „prawicowego hipstera”, byłego ultrakatolika, mogą sobie wyobrazić, że pokaże charakter. Cicha woda brzegi rwie.

Poniżające odwołanie

Odwołanie obyło się w stylu typowym dla państw autorytarnych. Przyszedł rozkaz, więc się go bez gadania wykonało. Niepotrzebne były uzasadnienia. Kurski coś tam referował, a po chwili, ni z gruszki, ni z pietruszki, go wyrzucili. Przyczyn nie podano, bo przecież każdy wie, że przyczyna może być tylko jedna – wola Jarosława Kaczyńskiego.

Jak relacjonuje Robert Kwiatkowski, członek Rady i były prezes TVP, Kurski powiedział, że musi już wyjść, a Czabański, podając wniosek, ograniczył się do słów: „Potrzebne są zmiany kadrowe i wnoszę o odwołanie Jacka Kurskiego”. Rada przyjęła ów lakoniczny wniosek stosunkiem głosów 5:0. Jak powiedział mi w rozmowie telefonicznej Robert Kwiatkowski, Kurski nie spodziewał się odwołania, a sposób jego przeprowadzenia był dla niego poniżający.

Sam Kurski natomiast napisał na Twitterze, że decyzja zapadła w porozumieniu z nim, a wkrótce czekają go nowe zadania. Że prezes TVP nie został odesłany na zieloną trawkę, lecz szykuje się dla niego inne stanowisko, potwierdził, również na Twitterze, Radosław Fogiel, rzecznik PiS. Jakie stanowisko wchodzi w grę? Cóż, wyżej prezesa TVP jest już tylko minister. Tylko czego ministrem miałby zostać Jarosław Kurski? Chyba ministrem propagandy… A może jednak ministrem prawdy?

A mówiąc poważnie, akurat stanowisko ministra kultury (Kurski był już kiedyś wiceministrem) jest w tej chwili nienaruszalne. Zresztą premier Mateusz Morawiecki za Kurskim bynajmniej nie przepada i zapewne użyłby potęgi swej wymowy do przekonania Jarosława Kaczyńskiego, by mu Kurskiego do rządu nie wciskał. Nie można więc wykluczyć, że zapewnienia, iż chodzi o kopniaka w górę lub co najmniej w bok, są mydleniem oczu, a Jarosław Kaczyński, jedyny prawdziwy protektor Kurskiego, musiał się ugiąć przez żądaniami wrogów jego pupila i wyrzucić go naprawdę, a nie na niby.

Najważniejszy spośród tych wrogów to prezydent Andrzej Duda, który już raz, w 2020 r., w zamian za podpisanie ustawy przyznającej TVP 2 mld zł dotacji zażądał głowy Kurskiego. Kaczyński ciężko upokorzył wówczas Dudę, bo Kurski został zwolniony pozornie i tylko na chwilę. Być może więc tym razem Duda postawił się bardziej stanowczo i zażądał realnego odejścia Kurskiego z TVP, na przykład w zamian za podpisanie planowanych zmian w ordynacji wyborczej. Są to jednakże tylko spekulacje. Więcej będziemy wiedzieć zapewne za kilka dni, gdy znawcy polskiej sceny politycznej przefiltrują już wszystkie przecieki – te kontrolowane i te niekontrolowane.

Jaka telewizja po Kurskim?

Tak czy inaczej, telewizji Kurskiego już nie będzie. Zapewne nie zniknie w jeden dzień ani w tydzień, lecz w ciągu kilku tygodni zobaczymy już zmiany. Nieustający spektakl nienawiści do PO i Donalda Tuska, przeplatany telewizyjnymi „galami biesiadnymi”, kreowanymi pod autentyczne bądź tylko domniemane gusta „suwerena”, czyli wyborców PiS ze sfer nazywanych przez lewicę z braku lepszego określenia „klasą ludową”, pewnie się skończy. Skończą się też groteskowo przymilne wywiady Danuty Holeckiej i innych gwiazd PiS-owskiej propagandy z Jarosławem Kaczyńskim i jego przybocznymi.

Nie znaczy to bynajmniej, że nagle telewizja partyjna zamieni się w coś w rodzaju telewizji publicznej z prorządowym przechyłem. Co to, to nie. Jednakże nachalna, pozbawiona pozorów obiektywizmu i pozorów rzetelności dziennikarskiej partyjna propaganda będzie zapewne musiała ustąpić czemuś, co przypomina taką właśnie grę pozorów.

Osobiście sądzę, że trzeba dać szansę Matyszkowiczowi, aby pokazał częściową przynajmniej samodzielność na swoim stanowisku. Gdybym miał swojemu byłemu studentowi i koledze radzić, powiedziałbym mu tak: to Twoje pięć minut. Rób to, co nakazuje przyzwoitość, nawet jeśli miałbyś za miesiąc wylecieć z roboty. Może zresztą przyszedł już czas, by z takich posad jak prezesura TVP właśnie czym prędzej się ewakuować. Inne wszak zaczynają wiać wiatry.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną