Sędzia Paweł Juszczyszyn, który za doprowadzenie do ujawnienia list poparcia do neo-KRS zapłacił odsunięciem od orzekania i obcięciem uposażenia, wygrał przed Trybunałem Praw Człowieka. Państwo ma mu zapłacić zadośćuczynienie w wysokości 30 tys. euro (wystąpił o 75 tys.).
Ma też satysfakcję moralną: Trybunał w Strasburgu uznał, że był przez polskie władze szykanowany za rzetelne wykonywanie obowiązków. Jednak najważniejszy cel jego skargi, czyli uznanie Izby Dyscyplinarnej w SN za twór bezprawny, niebędący sądem, się zdezaktualizował. Trybunał wydał wyrok, gdy Izby już nie ma. Jest nowa: Odpowiedzialności Zawodowej, ale jej dwa lata temu sędzia Juszczyszyn zaskarżyć nie mógł. A Trybunał nie wypowiedział się w wyroku o ewentualnych podobieństwach między starą i nową Izbą. Choć wady Izby Dyscyplinarnej – jej członkowie wskazani zostali przez neo-KRS, która nie jest organem niezależnym od władzy politycznej – są aktualne także w stosunku do Izby Odpowiedzialności Zawodowej. W IOZ większość sędziów pochodzi z nominacji neo-KRS.
Trybunał uznał trzy z czterech zarzutów sędziego Juszczyszyna:
• naruszenie prawa do bezstronnego sądu ustanowionego ustawą (art. 6) – bo Izba Dyscyplinarna powołana była z rekomendacji uzależnionego od władzy organu (neo-KRS) i nie spełniała warunków takiego sądu.
• naruszenie prawa do życia prywatnego (art. 8) przez odsunięcie od orzekania i uniemożliwienie aktywności zawodowej.
• naruszenie zasady, że prawa i wolności z konwencji mogą być ograniczane tylko dla celów zgodnych z konwencją (art. 18) – tu szykanowano sędziego nie za naruszenie prawa, a za jego obronę.