Zmęczeni współczuciem
Miliony Ukraińców znów ruszą na zachód? Polacy są zmęczeni współczuciem
W październiku Rosjanie zmienili strategię w Ukrainie – rozpoczęli zmasowane ataki na infrastrukturę krytyczną: elektrownie i wodociągi. Szczególnie napięta sytuacja jest wokół elektrowni atomowej w Zaporożu, ale rosyjskie pociski trafiały wiele innych obiektów. Jak mówił ostatnio Wołodymyr Zełenski, ok. 4,5 mln Ukraińców, czyli ponad 10 proc. przedwojennej populacji, jest tymczasowo pozbawionych prądu. „Rosja okazuje słabość: nie mogą pokonać Ukrainy na polu bitwy, dlatego próbują w ten sposób złamać nasz naród” – podkreślał prezydent Ukrainy.
Nadchodząca zima może pogorszyć sytuację. Pesymiści rysują scenariusze, w których pozbawieni dostępu do mediów i zziębnięci Ukraińcy znów ruszą na zachód. Na wiosnę Polacy otworzyli domy i portfele dla wojennych uchodźców: przyjęli tysiące z nich do swoich mieszkań, zbierali i wysyłali dary, pomagali na dworcach czy w punktach informacyjnych. Ta ofiarność wzbudziła podziw na całym świecie. Według eksperta ds. migracji prof. Macieja Duszczyka z Uniwersytetu Warszawskiego w kraju przebywa teraz ok. 1–1,1 mln uchodźców z Ukrainy (i drugie tyle Ukraińców, którzy mieszkali tu przed wojną). Niestety, za początkowym entuzjazmem społecznym nie poszły działania integracyjne na dużą skalę, przede wszystkim rządowe. Czy jako państwo i społeczeństwo jesteśmy gotowi na drugą falę uchodźców z Ukrainy?
W mediach pojawiają się spekulacje, że tym razem to może być nawet kilkanaście milionów ludzi. – Straszenie Polaków napływem kilkunastu milionów Ukraińców nie ma żadnych podstaw – denerwuje się prof. Duszczyk. Jego zdaniem tej skali falę mogłoby wzbudzić całkowite pozbawienie dużych miast prądu, wody i ogrzewania na tygodnie czy miesiące oraz jednoczesne załamanie frontu, co podkopałoby morale żołnierzy i cywilów.