Autorzy reportażu Karolina Jeznach i stały korespondent „Spiegla” Jan Puhl odwiedzili kluby i jadłodajnie uchodźców, rozmawiali z dobrze już w Warszawie ulokowanymi artystami, jak Iwan Wyrypajew, któremu – jak mówi – w Rosji grozi „co najmniej 20 lat więzienia: pięć za porównanie Putina do Stalina, następne pięć za zrównanie Stalina z Hitlerem, a pozostałe dziesięć łatwo dorzucić, bo publicznie potępiłem inwazję na Ukrainę”.
Teraz Wyrypajew wystawia w Teatrze Polskim „Wujaszka Wanię” Antoniego Czechowa. Sztuka z 1899 r. porusza problemy do dziś paraliżujące Rosję: niewykorzystane szanse, bierność, stagnację, nudę, beznadzieję. Rosjanie „także są ofiarami”, twierdzi Wyrypajew.
Iwan Wyrypajew: Ojciec nazywa mnie zdrajcą
Uciekinierzy „na wszelki wypadek”
Przybysze ze Wschodu opowiadają reporterom swoje historie, np. rosyjskie małżeństwo Olga i Dymitr, które opuściło kraj „na wszelki wypadek”. Ona wyjechała cztery lata temu. Uczestniczyła w marszu w rocznicę śmierci Borysa Niemcowa, zamordowanego krytyka Putina; trudno powiedzieć, jakie represje mogłyby ją za to spotkać. Wiosną tego roku jej śladem poszedł Dmitrij. Nie chcą podawać swoich nazwisk, bo ich rodzice i krewni w Rosji mogliby mieć kłopoty.
Pracują w Warszawie jako socjologowie dla światowej agencji marketingowej, dzięki temu zmiana nie była tak trudna. Ich polszczyzna nie jest jeszcze płynna, ale w stolicy łatwo się porozumiewają po angielsku.