Szykana ta wymierzona jest w sędziów, którzy kwestionują legalność powołania neosędziów, odmawiając orzekania z nimi i uchylając ich orzeczenia. Komisji Europejskiej będzie trudno zakwestionować tę formę szykany.
Czytaj także: Test katedry. Tak się dziś odsiewa nie swoich od swoich
PiS degraduje demonstracyjnie
Właśnie prezeska Sądu Okręgowego w Warszawie Joanna Przanowska-Tomaszek zastosowała taką nową szykanę wobec sędziego Piotra Gąciarka: zmieniła mu zakres czynności w ramach wydziału. Już sądzić nie będzie, za to będzie wykonywał czynności niewchodzące w zakres sprawowania wymiaru sprawiedliwości, które normalnie wykonują referendarze.
Sędzia Gąciarek jest weteranem walki z upolitycznianiem sądów i doświadczył wszystkich wcześniejszych szykan: postępowań dyscyplinarnych, odsunięcia, a potem zawieszenia w czynnościach (ponad rok), a na koniec przeniesienia z wydziału, w którym sądził poważne sprawy karne, do wydziału wykonania orzeczeń.
Na żadnym z tych etapów nie przestał walczyć o odsunięcie od orzekania neosędziów jako osób wadliwie powołanych i niedających podsądnym gwarancji niezawisłości i bezstronności. Najpierw odmawiał sądzenia z nimi, potem – będąc zawieszonym – kwestionował neosędziów, którzy mieli sądzić jego sprawy w sądzie dyscyplinarnym. Natomiast po przeniesieniu do wydziału wykonania kar od początku roku zadał już TSUE pytania prejudycjalne w czterech sprawach: czy w postępowaniu wykonawczym sąd może z własnej inicjatywy badać, czy wyrok, w sprawie wykonania którego ma orzec, spełnia standardy prawa UE. Konkretne wyroki były wydane przez neosędziów: Piotra Schaba, Przemysława Radzika i Dariusza Drajewicza.
Poza tym w czterech innych sprawach zawiesił postępowanie wykonawcze do czasu, aż wyrok wydadzą sędziowie, a nie neosędziowie. W kolejnych trzech umorzył postępowania wykonujące zastępczą karę pozbawienia wolności za nieuiszczoną grzywnę z uwagi na to, że orzeczona została przez neosędziów. Jego działania były komentowane przez prorządowe media jako groźne i antyspołeczne, bo w ich wyniku niebezpieczni przestępcy nie trafiali do więzienia. Jako przykład podano sprawę o znęcanie się matki nad dzieckiem. Rzeczywiście, zawiesił wykonanie kary, bo skazywali ją w drugiej instancji wymienieni neosędziowie, tyle że dziecko zostało oddane pod opiekę babci, a skazana od dwóch lat przebywała na wolności, nie łamiąc prawa, bo sąd przed prawomocnym wyrokiem zwolnił ją z aresztu tymczasowego.
Ktoś zadbał, by prorządowe media nagłośniły, że sędzia Gąciarek wstrzymał karę dla zwyrodniałej matki, po czym prezeska Sądu Okręgowego w Warszawie zmieniła mu zakres czynności. Ma teraz zajmować się wykonywaniem wyroków wydanych przez sądy zagraniczne i egzekucją kosztów postępowania oraz kar zasądzonych w innych niż karne wydziałach. Takie czynności z powodzeniem może wykonywać referent, a dla sędziego z osiemnastoletnim doświadczeniem w sprawach karnych jest to demonstracyjna degradacja.
Czytaj także: Trybunał Przyłębskiej. Prezes Julia walczy, ma dużo do stracenia
Bolesny cios w sędziego Gąciarka
Bolesność tej szykany polega przede wszystkim na tym, że o ile jako ścigany dyscyplinarnie i odsunięty od orzekania był prześladowany w sposób oczywisty, a o sprawiedliwość dla niego upominano się podczas wielu pikiet i demonstracji, o tyle zmiana zakresu czynności nie jest hasłem tak „nośnym” i nie nadaje się na solidarnościowe transparenty poruszające opinie publiczną. No bo jak to brzmi: „domagamy się przywrócenia sędziemu Gąciarkowi poprzedniego zakresu czynności”?
Także Komisja Europejska formalnie nie bardzo może tę decyzje zakwestionować. W sprawie szykanowania postępowaniami dyscyplinarnymi i zawieszaniem w czynnościach wypowiedział się TSUE – że naruszają obowiązek państwa zapewnienia prawa do bezstronnego sądu. Podobnie w sprawie arbitralnego przenoszenia sędziów do innych wydziałów – tu sprawę w Trybunale Praw Człowieka wygrał sędzia Waldemar Żurek. Trybunał stwierdził, że przeniesienie do innego wydziału było formą represji, próbą uciszenia sędziego i naruszyło jego wolność słowa. W październiku zeszłego roku sprawę przed ETPCz wygrał sędzia Paweł Juszczyszyn: za szykanę i naruszenie Konwencji praw człowieka trybunał uznał zawieszenie sędziego w czynnościach.
Te formy szykan zostały już więc osądzone. Zmiana zakresu czynności – nie. Więc i Komisji Europejskiej nie tak łatwo byłoby postawić polskiemu rządowi, w ramach przywracania praworządności, żądania wycofania się z takiego szykanowania.
Forum Współpracy Sędziów podjęło uchwałę solidaryzującą się z sędzią Gąciarkiem. Czytamy w niej: „Działania takie są przejawem oczywistych szykan względem kolejnego sędziego, będących reakcją na stosowanie się do orzecznictwa europejskich Trybunałów”. Ale ocena polskich sędziów nie jest dla KE wiążąca.
Sędzia Gąciarek zapowiada, że będzie walczył: poczynając od odwołania się do neo-KRS (upokorzenie, bo w świetle wyroków TSUE i ETPCz sędzia nie uznaje neo-KRS), przez ewentualne zaskarżenie postanowienia neo-KRS (zapewne o umorzeniu sprawy) do składającej się wyłącznie z neosędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, aż do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz). Ale nie da się ukryć, że tym razem zadano sędziemu cios naprawdę bolesny.
Jednak obserwując od lat sędziego Gąciarka, można założyć, że i w tym „zakresie czynności” znajdzie okazję do walki o wyeliminowanie z orzekania neosędziów. Tym bardziej że wszelkie te grzywny i inne świadczenia pieniężne, których wykonania ma dopilnowywać, też mogą być orzeczone przez neosędziów.
W tępieniu sędziowskiej niezawisłości władza PiS od drastycznych i spektakularnych środków, jak prześladowania dyscyplinarne i odsuwanie od sądzenia, przeszła do środków miękkich średniego PRL-u.
Czytaj też: Milion euro kary dzień w dzień. PiS chciałby to zatrzymać