Ech, ten Kukiz i 4 mln dotacji od premiera. Nagroda za lojalność i pocałunek śmierci
„Ksiądz proboszcz już się zbliża, już puka do mych drzwi. Pobiegnę go przywitać, w mym ręku wino drży. O szczęście niepojęte, ksiądz sam odwiedza mnie, sąsiedzie, wspomóż rentą, bym mógł pokazać się. (...) O szczęście niepojęte, ksiądz wypił flaszki dwie. Sprowadzę go po schodach, bo sam wywróci się” – tak to na melodię kościelnej pieśni „Pan Jezus zbliża się” śpiewał nam 30 lat temu lider zespołu Piersi Paweł Kukiz. Utwór „ZChN zbliża się” był hymnem ludowego antyklerykalizmu, satyryczną reakcją na niewyobrażalny z naszej perspektywy paździerzowy klerykalizm tamtych lat. Takiego Kukiza trochę dało się lubić. Może nie był wybitnym wokalistą rockowym, lecz z pewnością był nonkonformistą.
Tak się narodził Kukiz konformista
Długo błądził Paweł Kukiz błędnymi ścieżkami „antysystemowości”. Zwalczał Unię Europejską, bezkrytycznie wychwalał okręgi jednomandatowe, wygadywał niestworzone rzeczy na temat demokracji bezpośredniej, ale przy całej swojej niedoinwestowanej intelektualnie retoryce w jakiś sposób był sympatyczny i autentyczny. Aż przyszedł taki czas, gdy wraz z kilkoma mniej interesującymi od siebie posłami, których wprowadził do Sejmu, znalazł się w objęciach Jarosława Kaczyńskiego.
Od dawna grupka posłów rozwiązanej niedawno partii Kukiz ′15 orbituje wokół PiS, głosując, jak partia każe, co w swej szczerej naiwności Paweł Kukiz tłumaczy jako „mądrość etapu” w bezkompromisowej (a jakże!) walce o okręgi jednomandatowe i sędziów pokoju. Wizerunek Kukiza zmienił się nieodwołalnie 11 sierpnia 2021 r.