Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Polska i Węgry zakazują wwozu zboża i żywności z Ukrainy. KE: Działania jednostronne są niedopuszczalne

Dopłaty do zboża, dopłaty do nawozów, powszechny skup oraz zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy do Polski zapowiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński na konwencji swojej partii w miejscowości Łyse pod Ostrołęką, 15 kwietnia 2023 r. Dopłaty do zboża, dopłaty do nawozów, powszechny skup oraz zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy do Polski zapowiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński na konwencji swojej partii w miejscowości Łyse pod Ostrołęką, 15 kwietnia 2023 r. mat.pr. / Twitter
Dopłaty do zboża, dopłaty do nawozów, powszechny skup, a przede wszystkim zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy do Polski zapowiedział w sobotę Jarosław Kaczyński. Embargo na ukraińskie produkty rolne ma obowiązywać do 30 czerwca. Podobny komunikat wydały orbanowskie Węgry. Zaskoczenie jednostronną decyzją wyraziła Komisja Europejska. Jest też reakcja Ukrainy.

To nie premier Mateusz Morawiecki, a prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował o decyzji rządu. – Podjęty zostanie powszechny skup zboża, które zalega w silosach, przy dopłacie, tak żeby minimalna cena wynosiła przynajmniej 1,4 tys. zł za tonę – mówił dziś podczas poświęconej rolnictwu konwencji PiS w miejscowości Łyse koło Ostrołęki. – To zapewnia, że rolnicy nie będą na tym tracić. Skup i dopłata. Jaka będzie jej wysokość, trudno powiedzieć, bo to rynek wyznaczy cenę, do której będzie trzeba dopłacić – tłumaczył lider PiS. Mówił też o utrzymaniu dopłat do nawozów dla rolników, a przede wszystkim – o zakazie wwozu towarów rolnych z Ukrainy na teren Polski. – Dzisiaj rząd podjął postanowienie o rozporządzeniu, które zakazuje przywożenia do Polski zboża, ale także dziesiątków innych rodzajów żywności – ogłosił Kaczyński. – Powiadomiliśmy już naszych przyjaciół ukraińskich o tych decyzjach i jesteśmy gotowi w każdej chwili podjąć rozmowy, żeby tę sprawę załatwić w postaci porozumienia międzypaństwowego, bo na razie mamy do czynienia de facto z embargiem na ukraińskie produkty – zauważył prezes.

Premier Morawiecki przekonywał na konwencji, że to nie jego rząd – mimo wielomiesięcznej bezczynności – jest odpowiedzialny za kryzys na rynku rolnym. – Jest jedna osoba winna tego kryzysu, tą osobą jest Władimir Putin – mówił. Morawiecki doprecyzował także, że zgodę na dopłaty musi wpierw wyrazić Komisja Europejska, a mogą one wynieść 500 zł. Zapowiedział również podniesienie kwoty dopłat do paliwa rolniczego do 2 zł za litr. Na konwencji przemawiał także nowy minister rolnictwa Robert Telus. Mówił oczywiście, że koszty kryzysu musi ponieść cała Unia Europejska, a nie tylko polscy rolnicy.

Czytaj także: Wieś się burzy: „Wykończą chłopa!”. Czy rolnicy pozostaną wierni PiS?

Co objęto zakazem przywozu z Ukrainy?

„Zgodnie z decyzją Rady Ministrów rozporządzenie ws. zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych zostało właśnie podpisane” – poinformował minister rozwoju i technologii Waldemar Buda niedługo po wypowiedzi prezesa PiS.

Powstałe w porozumieniu z ministrem finansów i ministrem rolnictwa i rozwoju wsi, a podpisane już w sobotnie popołudnie rozporządzenie ws. zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych wchodzi w życie z dniem ogłoszenia. Zgodnie z jego postanowieniami zakaz obejmuje następujące produkty:

  • zboża
  • cukier
  • susz paszowy
  • nasiona
  • chmiel
  • len i konopie
  • owoce i warzywa
  • produkty przetworzone z owoców i warzyw
  • wina
  • wołowina i cielęcina
  • mleko i przetwory mleczne
  • wieprzowina
  • baranina i kozina
  • jaja
  • mięso drobiowe
  • alkohol etylowy pochodzenia rolniczego
  • produkty pszczele
  • pozostałe produkty

Czytaj też: „Ziarna gniewu”. Nastroje polskiej wsi

„Ukraiński rolnik ma trudniej”. Reakcja Ukrainy

Ministerstwo polityki rolnej i żywnościowej Ukrainy wyraziło „ubolewanie z powodu podjęcia przez polskich kolegów decyzji o tymczasowym ograniczeniu eksportu do/i przez terytorium Polski (w tym tranzytem) produktów rolnych z Ukrainy”. W reakcji na „jednostronne kardynalne działania” naszego rządu, które wg Ukraińców nie przyspieszą pozytywnego rozwiązania sytuacji, ukraiński resort rolnictwa zaproponował Polsce wspólne zbadanie nadużyć i uzgodnienie nowego Memorandum o współpracy. „Między naszymi państwami i podmiotami gospodarczymi nie powinno być żadnych nieporozumień” – podkreślili ukraińscy urzędnicy. Jak zapowiedział polski minister rolnictwa, do rozmów w tej sprawie może dojść w poniedziałek. Ukraińskie ministerstwo podkreśliło również, że zawsze opowiadało i opowiada się za otwartą, konstruktywną i wzajemnie korzystną współpracą zgodnie z umowami o stowarzyszeniu i wolnym handlu między Ukrainą a Unią Europejską.

„Rozumiemy trudną konkurencję, która była wynikiem blokady ukraińskich portów. Ale dla całego świata i dla każdego człowieka na tym świecie jest oczywiste, że ukraiński rolnik ma najtrudniejszą sytuację” – mówił w sobotę minister rolnictwa Ukrainy Mykoła Solski.

Kołodziejczak: Jedynym rozwiązaniem są cła

Przedstawione przez Kaczyńskiego rozwiązania kryzysu zbożowego skrytykował lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. – Wagony ze zbożem wjeżdżają i będą wjeżdżały do Polski jako tranzyt – twierdzi. I z polskich portów ukraińskie ziarna popłyną na rynki Niemiec czy Hiszpanii, tam, gdzie dotąd trafiało zboże z Polski. Według prezesa AgroUnii jedynym rozwiązaniem, które powstrzyma przed przejęciem zachodnich rynków przez tańsze zboża ukraińskie, jest wprowadzenie na nie cła.

Obawy polskich rolników, że magazyny w naszym kraju nie zostaną opróżnione przed następnymi żniwami, były i są jak najbardziej uzasadnione. Niekontrolowany i niewydolny przepływ ukraińskiego zboża przez Polskę od początku był gotowym przepisem na kryzys, przed czym przestrzegali nie tylko sami rolnicy, ale też politycy opozycji. Do rządzących o natychmiastowe wstrzymanie transportu ukraińskiego zboża ponownie zaapelował lider PSL. Władysław Kosiniak-Kamysz chce też wyjaśnienia, kto odpowiada za trwający kryzys i rosnące straty rolników. W tym celu specjalny zespół parlamentarny ma od poniedziałku badać aferę zbożową, „wzywać ministrów, premiera do parlamentu”, bo „to parlament sprawuje nadzór nad władzą wykonawczą i rozlicza rząd z jego działań”. – Polscy rolnicy gwarantują konsumentom bezpieczeństwo żywnościowe, ale to bezpieczeństwo żywnościowe jest zagrożone przez nieudolność rządu – uważa szef PSL.

„Przez ostatnie miesiące udawali, że coś robią, a nie zrobili nic. Poza jednym: zarobili pieniądze” – komentował z kolei kilka dni temu w opublikowanym w social mediach nagraniu Donald Tusk. Lider Platformy Obywatelskiej nie przebierał w słowach. „Polacy dyskutują, czy rządzą nami idioci, czy złodzieje. Wygląda na to, że jedno i drugie” – mówił.

Czytaj także: Na polach kiełkuje złość, protesty rolników rozlewają się po kraju. Władza nie wie, co robić

Na czym polega problem z ukraińskim zbożem

Trwający na polskim rynku rolnym kryzys ma swój początek w czerwcu ubiegłego roku, gdy decyzją Komisji Europejskiej zostały zniesione cła na ukraińskie zboża i inne produkty rolnicze. Kilka miesięcy wcześniej Ukrainę, „spichlerz Europy”, zaatakowała Rosja i – blokując m.in. jej porty – pozbawiła okupowany kraj zdolności wysyłania w świat jego najważniejszego produktu eksportowego: zboża. Produkowane na Ukrainie jego znaczne ilości – również z przeznaczeniem na rynki zachodnie, afrykańskie i Bliskiego Wschodu – potrzebowały nowych szlaków eksportowych. Jeden z najważniejszych miał biec przez Polskę.

Sprowadzane z Ukrainy do naszego kraju tanie zboże, często o tzw. wartości „technicznej”, miało więc trafiać do pogrążonych w kryzysie żywnościowym państw Afryki, a tymczasem zalało polski rynek i na nim utknęło. Stało się tak z powodu uporczywej bierności lekceważącego sytuację polskiego rządu – nie podjął on żadnych działań umożliwiających udrożnienie niewydolnych polskich portów, z których zwożone do Polski produkty rolne miały być wysyłane dalej. Ale to nie wszystko. Sytuację zaostrzyły namowy ówczesnego ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, który w czasie ubiegłorocznych żniw, gdy ceny zboża były wysokie, przekonywał polskich rolników, by wstrzymali się ze sprzedażą własnych plonów, bo ceny skupu będą rosły. Stało się wręcz odwrotnie, na światowych giełdach zboże staniało i sprzedaż tego polskiego po aktualnych cenach nie pokrywa nawet kosztów jego produkcji. Uwolnione od ceł ukraińskie zboże jest nie tylko zdecydowanie tańsze od polskiego, ale jest go też w naszym kraju za dużo. Nowych zbiorów od polskich rolników nikt nie kupi, bo przez zalegające w polskich silosach ukraińskie ziarno nie ma ich zwyczajnie gdzie magazynować.

Wszystko to wywołało masowe protesty rolników. Strajkowali, blokowali drogi, okupowali przejścia graniczne. Rozsypywali niezbywalne zboże przed instytucjami rządowymi i biurami poselskimi polityków PiS. W końcu decydenci zawarli z nimi porozumienie. Ponieważ jednak jego postanowienia nie miały szans na realizację, zostało ono szybko zerwane, rolnicy wrócili do protestów, a Henryk Kowalczyk pożegnał się ze stanowiskiem. Pałeczkę po nim przejął Robert Telus.

Czytaj także: Telus zbierze, co zasiał Kowalczyk, rolnicy zacisną zęby. A co... ze zbożem?

Nastrojów rolników nie uspokaja także podejrzenie, że na bezczynności państwa skorzystało wiele mniejszych i większych polskich firm. Dziennikarzom Wirtualnej Polski udało się dotrzeć do listy podmiotów sprowadzających zboże z Ukrainy. Nie obejmuje ona wszystkich importerów żywności zza wschodniej granicy, ale widnieją na niej firmy związane z obecnym obozem władzy. Obłowiły się dziesiątki firm, całą ich „czarną listą” przedstawiciele resortu rolnictwa podzielić się jednak nie chcą. „Pachnie chęcią przykrycia kolejnej »wielkiej afery PiS«”, uważa Joanna Solska w swoim tekście „Kto zarobił na ukraińskim zbożu? Politycy mylą tropy”.

Węgry idą śladem Polski. Co na to Komisja Europejska?

Po informacji o zakazie wprowadzony przez polskie władze, podobny komunikat ogłosił węgierski minister rolnictwa Istvan Nagy. Węgry tymczasowo zablokowały import ukraińskiego zboża, nasion roślin oleistych i niektórych innych produktów rolnych, uzasadniając to ochroną swojego rynku wewnętrznego.

Podyktowana interesem wyborczym decyzja rządu PiS o zamknięciu z dnia na dzień granicy dla ukraińskiej żywności była jednostronna, samowolna, niekonsultowana z Unią Europejską.

W niedzielę ukazało się oświadczenie rzeczniczki Komisji Europejskiej Miriam Garcii Ferrer. „Znane są nam wypowiedzi Polski i Węgier dotyczące zakazu importu zboża i innych produktów rolnych z Ukrainy. Zwracamy się do odpowiednich władz o dalsze informacje, które umożliwią nam ocenę tych działań" - czytamy w nim. I dalej: „W tym kontekście należy podkreślić, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE, a zatem działania jednostronne są niedopuszczalne. W tych trudnych czasach kluczowe znaczenie ma koordynacja i uzgadnianie wszystkich decyzji w ramach UE”.

Wcześniej podkreśliła także, że o ogłoszonym w sobotę zakazie KE dowiedziała się z mediów.

Czytaj także: Zboże z Ukrainy? Spalić i po problemie

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną