Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Białoruskie śmigłowce wlatują do Polski. 5 wniosków po wypadkach z Białowieży

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Białystok, 3 sierpnia 2023 r. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Białystok, 3 sierpnia 2023 r. Michał Kość / Forum
To już trzeci w ostatnich miesiącach incydent z naruszeniem polskiej granicy. Zagrożenie ze wschodu rośnie, ale dla PiS, który za nasze bezpieczeństwo odpowiada, i tak największym wrogiem jest Tusk. Ktoś tu się najwyraźniej pogubił.

Kilka dni po trzecim znanym incydencie naruszenia polskiej granicy w czasie trwania wojny (po rakiecie z Przewodowa i pocisku manewrującym znalezionym pod Bydgoszczą) można zacząć wyciągać wnioski. Warkot silników białoruskich śmigłowców ucichł – zastąpił go hałas polskiej politycznej kłótni, w której jedni przekonują, że w sumie nic groźnego się nie stało, inni chcieliby od razu strzelać, a publiczność ma wrażenie, że przeciwnik ze wschodu jest mniej istotny niż wróg wewnętrzny.

Obraz sytuacji najbardziej zaciemnia brak realnej możliwości dialogu społeczeństwa z władzą i niejasny przepływ informacji. Spróbujmy podsumować, co dokładnie unaoczniła najnowsza odsłona granicznego i wewnętrznego konfliktu.

1. Łukaszenka eskaluje metody ataku

To wciąż nie jest wojna, ale wtargnięcia dwóch śmigłowców (jednego bojowego Mi-24, a drugiego Mi-8 wyposażonego w podwieszenia i zasobniki optoelektroniczne) na kilka kilometrów w głąb polskiego terytorium przy dobrej pogodzie i widoczności nie sposób uznać za błąd w nawigacji. To było zamierzone użycie wojskowego sprzętu do penetracji sąsiedniego kraju, w pewnym sensie atak, na pewno incydent o charakterze zbrojnym. Fakt, że doszło do niego w trakcie zgłoszonych stronie polskiej ćwiczeń, nie stanowi żadnego usprawiedliwienia Białorusinów. Przeciwnie, każe się zastanawiać, co tak naprawdę ćwiczyli, skoro skończyło się naruszeniem granicy państwowej. Miała to być misja zwiadowcza?

Reklama