Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Afera wizowa. Onet: Wiceszef MSZ w rządzie PiS pomógł stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów

Premier Mateusz Morawiecki i wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, który jak na razie jest głównym bohaterem afery wizowej. Zdjęcie z 8 lutego 2022 r. Premier Mateusz Morawiecki i wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, który jak na razie jest głównym bohaterem afery wizowej. Zdjęcie z 8 lutego 2022 r. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Dziennikarz Onetu Andrzej Stankiewicz opisał, jak wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PiS Piotr Wawrzyk pomógł stworzyć kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do USA. Ściągani przez ekipę Wawrzyka Hindusi mieli udawać ekipy filmowe z Bollywood. Za przerzucenie do Ameryki każdy płacił tysiące dolarów.

Informacją Onetu od środowego przedpołudnia żyje cały kraj. Przypomnijmy, że afera wizowa dotyczy PiS, ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego, które swą wyborczą kampanię oparło na kreowaniu się na obrońcę kraju przed imigrantami. Nawet jedno z pytań referendum, które PiS urządza razem z wyborami parlamentarnymi, właśnie tego ma dotyczyć.

Dodajmy, że nie jest to pierwszy problem PiS z tą fałszywą kreacją obrońcy. Już kilka miesięcy temu okazało się, że za rządów partii Kaczyńskiego sprowadzono do Polski wielu imigrantów, a w Płocku powstaje nawet specjalne miasteczko dla nich. Tę ostatnią sytuację szczegółowo opisał w „Polityce” Marcin Kołodziejczyk w reportażu „Witajcie w Orlenlandzie”.

„Filmowcy Wawrzyka”. Szokujące ustalenia Onetu

Tymczasem, jak pisze dziś Andrzej Stankiewicz z Onetu, wraz z objęciem urzędu w MSZ przez Piotra Wawrzyka „ostrożne podejście konsulów do wydawania wiz cudzoziemcom z Azji i Afryki zostało zastąpione poleceniami Wawrzyka. To on decydował, kto ma dostawać wizy i nie wahał się używać swej władzy, by ręcznie sterować strumieniem wjeżdżających do Polski”.

Stankiewicz opisuje porażający mechanizm, jaki wykluł się w rządzie PiS. „Ta historia zaczyna się w zeszłym roku. Właśnie wówczas do konsulów w różnych miastach Azji i Afryki – od Stambułu przez Rijad, Islamabad, Mumbaj, Nowe Delhi, Bangkok, Singapur, Hongkong, Manilę i Tajpej po Abudżę oraz Dar-es Salam – trafiają »polecenia« od Wawrzyka. Zgodnie z jego wolą konsulowie mają wydawać zgody na wjazd do Polski grupom konkretnych ludzi. W każdym mailu wymienionych jest kilkadziesiąt lub nawet ponad sto nazwisk osób, które mają zostać przyjęte przez konsulów jak najszybciej, poza kolejką” – pisze Onet. I dodaje, że w niektórych mailach były nawet numery telefonów do wybranych osób – prawdopodobnie po to, żeby konsulowie mogli się z nimi łatwiej kontaktować.

Dziennikarz Onetu opisuje wstrząsającą historię nazwaną „filmowcami Wawrzyka”. Otóż jesienią 2022 r. do placówek konsularnych w Indiach (w New Delhi i Mumbaju) miały przyjść właśnie „listy Wawrzyka”, a na nich Hindusi, którzy ekspresowo mieli dostać wizy.

Andrzej Stankiewicz dotarł do korespondencji w tej sprawie. „Szanowny Panie Ministrze, Pan Dyrektor M. Jakubowski przekazał mi poniższą listę – czy moglibyśmy prosić o kontakt do osoby odpowiedzialnej za tę grupę, byśmy mogli ich bezpośrednio skontaktować z właściwymi konsulami?” – pisała do Wawrzyka Beata Brzywczy, wiceszefowa departamentu konsularnego w MSZ.

„Pani Dyrektor, ważna rzecz, to jest ekipa filmowa. Przylot na zdjęcia planują 10 grudnia. Zatem sprawa jest bardzo pilna” – odpisał Wawrzyk. I podał namiary do Edgara Kobosa, który nie pracuje w MSZ, ale jest współpracownikiem Wawrzyka.

Ekipa miała rzekomo kręcić film pt. „Asati”. Wnioski wizowe zostały podzielone na dwie grupy. Do Delhi trafiły dokumenty 13 osób, zaś do Mumbaju – 36 osób. Urzędnicy w Mumbaju mieli wątpliwości, bo większość z listy (25 osób) nosiło to samo nazwisko „Patel”, popularne – jak czytamy w Onecie – w stanie Gudźarat. „Wnioski pochodziły z dwóch miast Mehsany oraz Gandhinagaru, gdzie dominuje uboższa i gorzej wykształcona ludność. I żadne z tych miast nie słynie z żadnego przemysłu filmowego”.

Poza tym „filmowcy Wawrzyka” jakoś dziwnie nigdy wcześniej nigdzie nie wyjeżdżali.

Jak pisze Onet, pracownicy polskiej placówki w Mumbaju ostatecznie ulegli, przyznali wizy jednokrotnego użytku pozwalające na wjazd do większości krajów UE. Kobos domaga się jednak wiz wielokrotnego użytku. I tak się dzieje.

Miesiąc później idzie do placówek w Indiach kolejny mail – tym razem z listą ok. 100 Hindusów, którzy mają w Polsce kręcić film „Milton in Malta”. Cały mechanizm wygląda podobnie. Konsulowie zaczęli jednak osobiście sprawdzać ich związki z branżą filmową. „Okazuje się, że jeden z aktorów nie potrafi pokazać w sieci żadnego fragmentu swego filmu. Choreograf nie umie tańczyć. Producent filmowy okazuje się rozwozicielem warzyw. Specjalistka od make-upu co prawda pracuje w zawodzie, ale nie pracuje przy filmach” – pisze Onet.

Kiedy ostatecznie dyplomaci odmawiają, to – według informatora Onetu – Kobos znowu wydzwaniał i dopominał się zmiany decyzji. Okazuje się też, że niektórzy członkowie poprzedniej grupy wyjechali przez Europę do Stanów Zjednoczonych. A polscy dyplomaci dostali od Amerykanów – pisze Andrzej Stankiewicz – informację o nowym kanale przerzutu imigrantów z Indii przez Europę do USA.

Donald Tusk: To jakaś wojna gangów

Po publikacji materiału Onetu konferencję zwołał Donald Tusk. Zadał politykom PiS pięć pytań:

  1. Od kiedy wiedzieliście o tym procederze, jego skali, kierunkach tej migracji?
  2. Kto z waszych współpracowników korzystał materialnie na tym przerzucie?
  3. Gdzie jest minister Wawrzyk?
  4. Czy otrzymaliście sygnały od państw sojuszniczych z NATO o tym, że wśród wpuszczanych przez was setek tysięcy imigrantów z Afryki i Azji było kilkaset osób podejrzanych o terroryzm?
  5. Kiedy odpowiecie na te pytania polskiej opinii publicznej?

Przypominał też obrazy, kiedy kobiety i dzieci były pushbakowane przez granicę przez polskie służby graniczne. I mówił, że ci ludzie zostali przerzucani z powrotem, bo nie mieli tysięcy dolarów, żeby zapłacić, tak jak Hindusi opisani w artykule Onetu.

„Sprawa dotyczy naszego bezpieczeństwa i naszej wiarygodności w sytuacji toczącej się wojny za granicą Polski. Zaufanie do nas jest w tej sytuacji kluczowe. Wygląda to jak wojna gangów. Łukaszenka ściągał tysiące imigrantów i przepychał przez granicę, a oni byli odsyłani, bo nie zapłacili innemu gangowi”.

Resort rolnictwa domagał się wpuszczenie miliona migrantów

O komentarz w tej samej sprawie został dziś zapytany prezydent Andrzej Duda, który wystąpił na wspólnej konferencji z prezydentem Litwy Gitanasem Nautsedą. „Nie mogę ujawnić szczegółów dotyczących mojej wiedzy na temat podejrzeń takiego procederu. Mogę powiedzieć tyle, że moje niedawne decyzje dotyczące obsady polskich placówek dyplomatycznych nie były uwarunkowane moimi osobistymi ambicjami, tylko interesem państwowymi, obiektywną wiedzą, którą posiadałem, natomiast bardzo państwa proszę, by unikać spekulacji i bezpodstawnych oskarżeń” – stwierdził Duda.

Jednocześnie zaprzeczał, że – jak donosiły media – miał być wręcz szantażowany przez Piotra Wawrzyka i MSZ poprzez blokadę ambasadorskich nominacji.

Na tym jednak nie koniec, bo jak poinformowało także w środę Radio Zet, sprowadzenia do Polski miliona cudzoziemców domagał się od MSZ resort rolnictwa, a osobiście miał interweniować w tej sprawie wiceszef tego resortu i poseł PiS Lech Kołakowski. „Ci z rolnictwa bardzo nas „grillowali” – cytuje swojego informatora stacja.

To także działo się w 2022 r. O Kołakowskim, który miał działać jak „lobbysta” mówili na konferencji prasowej posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba. „Prowadzi obfitą korespondencję z ministrem Rauem i pisze do niego: „wnoszę o pilne otworzenie rynku dla pracowników z krajów azjatyckich i afrykańskich”. Prosi o przygotowanie rozporządzenia, które umożliwi przyjazd cudzoziemców do Polski i to rozporządzenie jest wydawane” – mówili.

Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca z Radia Zet ustalili, że resort rolnictwa domagał się wpuszczenia aż miliona migrantów. Doszło do międzyresortowych spotkań. „Na tych spotkaniach ci z rolnictwa bardzo nas „grillowali", nas i ludzi z MSWiA” – cytują swojego informatora dziennikarze. Dodaje on, że skończyło się na interwencji ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua u ówczesnego szefa resortu rolnictwa Henryka Kowalczyka, który kazał się swojemu zastępcy „uspokoić”.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną