Andrzej Duda właściwie może być nazwany pierwszym sportowcem RP. I to nie tylko dlatego, że pełni urząd prezydenta RP (choć są wątpliwości, czy zasadnie). Jest wszak podobno całkiem sprawnym narciarzem (inna rzecz, że zdaje się przy tym lubić blichtr w postaci amatorskich zjazdów w kombinezonach zwanych w zawodniczym slangu „gumą”). Pomińmy inne dyscypliny – choćby te w rodzaju rajdów skuterem przy wybrzeżach Bałtyku na wysokości Juraty – które wychodzą mu, jak zdradzały tabloidowe media, daleko gorzej.
Mateusz Morawiecki może być w sumie uznany za sprawnego biznesmena – wszak zgromadzenie, jak doniósł portal Onet.pl, ogromnego majątku wymaga pewnych, by tak rzec, zdolności (i nic to, że znaczna część należeć ma do małżonki). Pomińmy tu, że choć kreuje się bez krępacji także na menedżera spraw publicznych, to i w tej sprawie krążą różne wątpliwości – choćby tyczące jego prawdomówności, a więc ważnego w poważnych interesach waloru zaufania.
Obaj panowie jakby się umówili. Jednego dnia, w odstępie ledwie godziny (sic!) postanowili wykorzystać te swoje atuty. A że akurat w kampanii wyborczej – zapewne przez przypadek.
Czytaj także: Andrzej Duda ma dwie ręce. Co planuje po prezydenturze?
Damy radę, porządzimy sobie jeszcze
Oto – i to na forum światowym, bo podczas odbywającego się w Zakopanem Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki – Morawiecki ogłosił, że Polska jest „domem” siatkówki.