Pewność siebie z PiS wyparowała. Takiej sytuacji nie było już dawno. Oto 5 powodów
W 2019 r. PiS pewnie kroczył po zwycięstwo, obrona samodzielnej większości była oczywistą oczywistością, a niektórzy politycy tej partii wierzyli, że Zjednoczona Prawica będzie blisko większości konstytucyjnej.
W 2023 r. PiS liczy na to, że jakoś to będzie, że rządy uda się przedłużyć dzięki serii fortunnych wydarzeń. Sztabowcy mają nadzieję, że PiS jest o parę punktów niedoszacowany w sondażach, że Trzecia Droga zatonie pod progiem, a jeśli nie – to, że po wyborach Jarosław Kaczyński zdoła sklecić większość, podkupując posłów z PSL i Konfederacji.
Czytaj także: Marsz Miliona Serc w TVP, czyli kłamstwem na odlew. Oglądałem oniemiały
Strategia rzucania błotem w Tuska
Jakoś ciszej się zrobiło o rewelacyjnych ponoć sondażach wewnętrznych, które jeszcze niedawno dawały PiS ponad 40 proc. W ich jakość powątpiewali nawet zresztą niektórzy sztabowcy. Pewność siebie z PiS wyparowała. Dlaczego?
Po pierwsze – sondaże. Żadne z publicznie dostępnych badań nie daje PiS samodzielnej większości ani nawet niczego, co by ją z daleka przypominało. W większości prognoz podziału mandatów PiS może liczyć na ok. 200 posłów w przyszłym Sejmie. Uwaga: PiS nie miałby ponad 230 mandatów nawet przy spadnięciu Trzeciej Drogi pod próg.
Po drugie – nie wszyscy w PiS podzielają przekonanie, że strategia sprowadzająca się do rzucania błotem w Donalda Tuska jest strategią optymalną. Tu i ówdzie podnoszą się głosy, że może warto byłoby czasem powiedzieć coś o programie i zniuansować przekaz, ale raz wyrychtowane działa trudno wycelować gdzie indziej.