Na kilka dni przed wyborami sondaże nadal są wyrównane. Różnica między dwoma największymi ugrupowaniami nieznacznie się zmniejszyła: z PiS na poziomie 37 proc. i KO na poziomie 31 proc.
Udział mniejszych partii w głosach pozostaje w dużej mierze zgodny z poprzednimi badaniami. Lewica ma 10 proc., Trzecia Droga i Konfederacja – po 9 proc. Przy obecnych wynikach Trzecia Droga jest prawie pewna przekroczenia progu 8 proc. dla koalicji, ale wciąż istnieje niewielkie ryzyko, że może spaść poniżej.
Najbliżej koalicji PiS-Konfederacja
Przekładając te głosy na liczbę mandatów: koalicja PiS-Konfederacja wciąż ma największe szanse na utworzenie rządu. PiS uzyskałby 202 miejsca w Sejmie, a Konfederacja 35, co dałoby większość 237. Trójpartyjna koalicja KO (152 mandaty), Trzeciej Drogi (36 mandatów) i Lewicy (34 mandaty) według obecnych średnich nie uzyskałaby większości.
Zgodnie z charakterem tej kampanii wyborczej wiele zależy od niewielkich zmian w udziałach głosów. Nic nie wskazuje, by w ostatnich dniach miało dojść do dużych wahań w poziomie poparcia. Dobrze przyjęte występy Szymona Hołowni i Joanny Scheuring-Wielgus w TVP w poniedziałkowy wieczór mogą być pomocne tylko dla ich partii, ale mało prawdopodobne, aby wielu wyborców na tym etapie zmieniło zdanie po jednej debacie. Wybory zostaną wygrane lub przegrane przez obecną władzę lub opozycję wskutek niewielkich zmian poparcia, które w innych okolicznościach mogłyby się wydawać niezauważalne.
A jeśli Konfederacja spadałaby dalej?
Kluczowe znaczenie mają wyniki Konfederacji. Jej notowania spadły z 15 proc. latem do 9 proc. obecnie. Ta spadkowa trajektoria byłaby wystarczająco zniechęcająca dla każdej partii na tym etapie kampanii, ale Konfederacja ma dodatkowy powód do niepokoju – charakter jej elektoratu. Partia, która w nieproporcjonalnie dużym stopniu polega na poparciu młodych mężczyzn, jest bardziej niż inne formacje narażona na konsekwencje generalnie niższej frekwencji wyborczej w tej grupie demograficznej. W większym stopniu niż w przypadku innych graczy ostateczny wynik Konfederacji zależy od dość nieprzewidywalnych czynników.
Nawet niewielki spadek poparcia może mieć poważne skutki. Symulacja wpływu spadku poparcia o 2 pkt proc. do 7 proc., przy dodatkowym 1 pkt proc. wyborców popierających PiS i 1 pkt proc. wybierających KO, wskazuje, że Konfederacja uzyskałaby wówczas tylko 14 mandatów. Co po dodaniu do 208 mandatów PiS nie wystarczyłoby do uzyskania większości.
Czytaj też: Konfederacja, czyli chłopcy do wzięcia. Co zrobi po wyborach, kto jest kim na listach
Nawet gdyby PiS pozyskał wszystkich wyborców, którzy odwrócili się od Konfederacji, koalicji tej nadal brakowałoby czterech mandatów do większości. W sytuacji gdy sojusz skrajnej prawicy uzyskałby 8 proc., też nie byłoby absolutnej gwarancji większości, a najbardziej prawdopodobnym wynikiem byłby impas – 230 mandatów PiS-Konfederacji. Biorąc pod uwagę antyniemiecką i antymniejszościową retorykę, która charakteryzowała tę kampanię, pojedynczy poseł Mniejszości Niemieckiej bez wątpienia czerpałby pewną przyjemność z takiego wyniku.