Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prof. Stępień dla „Polityki”: Wyborcy nie mogą czekać godzinami, żeby zagłosować

Kolejki do głosowania w centrum Warszawy, 15 października 2023 r. Kolejki do głosowania w centrum Warszawy, 15 października 2023 r. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Miło się ogląda długie kolejki chętnych do oddania głosu i nieraz miło się to wspomina. Ale jest to sytuacja niedopuszczalna – mówi Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i organizator pierwszych w pełni wolnych wyborów w Polsce w 1990 r.

JAKUB HALCEWICZ: Jak pan ocenia organizację niedzielnych wyborów?
JERZY STĘPIEŃ: Nie była najgorsza, ale rodziła różnego rodzaju niepokoje.

Jakie?
Po pierwsze, możemy mieć niepełne zaufanie do Państwowej Komisji Wyborczej. Od czterech lat siedmioro z dziewięciorga jej członków wybiera Sejm. Zmiana składu PKW na polityczny nie wpływa na wzrost zaufania do niej, przeciwnie.

Czy członkom PKW zdarzało się działać politycznie?
W okresie wyborów „kopertowych” z 2020 r. zachowanie PKW było niejednoznaczne, powinna też protestować w sprawie łączenia wyborów z referendum.

Co jeszcze wzbudziło pana wątpliwości w ostatnich wyborach?
Największy mankament tych wyborów to źle ustalone okręgi wyborcze, co powoduje, że głosy wyborców są nierówne – w jednym okręgu trzeba zdobyć mniej głosów, aby dostać mandat, a w innym więcej. To niekonstytucyjne, a PKW od lat zgłaszała potrzebę zmian.

Kto ustala okręgi?
Sejm. I jest to anachronizm, relikt z czasów PRL. Okręgi powinna ustalać PKW pod kontrolą sądu i powinna aktualizować je co cztery lata.

W jednej z warszawskich szkół działały dwie komisje obejmujące dwa różne okręgi. I w jednej z nich można było przez cały dzień zagłosować od razu, a do drugiej ustawiła się kolejka na dwie–trzy godziny. Czy można powiedzieć, że w takim przypadku wybory są równe? W tej kolejce stała np. 95-letnia kobieta.
To jest skandal wynikający ze złego podziału okręgów. Takie wybory są nierówne, niekonstytucyjne.

Czy inny układ okręgów miałby wpływ na wyniki?
Gdyby okręgi zostały skorygowane, skorzystałaby opozycja.

Zainteresowanie wyborami było dużo większe niż zwykle.
Ale komisji było i tak za mało. Niektóre miały do obsłużenia po kilka tysięcy osób. W USA standardem są komisje na 500 wyborców. Komisji powinno być dużo. Miło się ogląda długie kolejki chętnych do oddania głosu i nieraz miło się to wspomina. Ale jest to sytuacja niedopuszczalna. Wyborcy nie mogą czekać godzinami. Jesteśmy w stanie wydawać miliardy na propagandę w telewizji publicznej, ale brakuje dla PKW na organizację wyborów?

Oglądamy obrazki z Wrocławia, gdzie wyborcy się wspierali, podobno w wielogodzinnej kolejce donosili sobie kawę i ciastka; ale są też przypadki negatywne, ścisk, nerwy. Widziałem młodą kobietę, której wypadły szkła kontaktowe i nie mogła znaleźć matki, a inni w kolejce krytykowali ją, a potem wyśmiewali. To były jej drugie wybory w życiu, potworny stres. Dlaczego w dniu wyborów obywatel ma być wystawiany na fizyczne i psychiczne próby? Czytamy nieraz: „wyborcy zachwycili determinacją”. Ale wybory to nie jest czyn heroiczny.
Właśnie o to chodzi. Dlatego dla mnie bohaterką tych wyborów pozostanie szefowa komisji na warszawskiej Woli Jolanta Ławrynowicz-Filipiak, która wzruszona podziękowała wyborcom. Powiedziała im: „dziękuję, rodacy”.

Nie wymagajmy heroizmu ani od wyborców, ani od członków komisji. Praca tych ostatnich to powinno być zwykłe prospołeczne zachowanie, a nie wielki wysiłek.

Czy wyborca jest odpowiednio chroniony w dniu wyborów przez prawo wyborcze? W stresie, ścisku, chaosie można np. nie zauważyć, że na karcie brakuje jednej pieczątki – a tak się zdarzało. Łatwo popełnić błąd na karcie. Błąd mogą popełnić członkowie komisji, np. wskażą nam złe miejsce do podpisu przy pobieraniu karty – tak też się zdarzało. Może wyborom potrzeba jeszcze jakiegoś przymiotnika (oprócz: powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywające się w głosowaniu tajnym), który postawi w centrum dobro wyborcy?
Nie potrzeba żadnych nowych przymiotników. Wystarczy, żeby wybory były wolne. Rzecz w dobrej organizacji, która wymaga pieniędzy. A te pieniądze zainwestowane w wybory mają wysoką stopę zwrotu: przekładają się na transparentne reguły kreowania i sprawowania władzy, a zatem zaufanie do władzy. Odpowiadają na największy mankament życia publicznego – barierę rozwoju, jak mówi prof. Piotr Sztompka. Powinniśmy robić wszystko, aby ta bariera była zdejmowana, aby zwiększać podmiotowość wyborcy, wobec którego władza jest służebna. Wyborca powinien mieć komfortowe warunki w trakcie głosowania, a wcześniej powinien zostać dobrze poinformowany, także przez media publiczne.

Jak można usprawnić proces wyborczy – oprócz zwiększenia liczby komisji?
Po pierwsze, już dawno powinno się wprowadzić głosowanie elektroniczne. Warunkiem powodzenia jest zaufanie wyborców do państwowego aparatu wyborczego. On się generalnie sprawdza. Jesteśmy też w stanie zapanować nad łączami elektronicznymi. Głosowanie elektroniczne działa np. w Estonii, z której nie dochodzą żadne niebezpieczne sygnały.

Po drugie, warto pomyśleć o głosowaniu w ciągu dwóch dni. Dlaczego musimy głosować zawsze w niedzielę? Weekend ma swoje prawa, powinniśmy dać wyborcy możliwość odpoczynku i głosowania także w inny dzień.

Po trzecie, należy stworzyć oddzielną elektroniczną łączność do transmisji danych z zagranicy. Największe niepokoje rodziły się z tego, czy komisje wyborcze za granicą zdążą policzyć głosy i nadesłać wyniki.

Jakie jeszcze inne zmiany by pan wprowadził?
Bezwzględnie zrezygnowałbym z możliwości łączenia wyborów z referendami. One nie powinny w żaden sposób wiązać się z walką wyborczą. Jednym z największych zwycięstw w tych wyborach – oprócz frekwencji – było to, że ludzie nie dali się wmanipulować referendum, które miało wesprzeć jedną opcję. Odpowiedzi pokazały pozorność tego referendum.

Uważam, że 5-proc. próg wyborczy jest za wysoki, wystarczyłoby 3 proc. Polityczne spektrum może być szersze niż obecnie. Ponieważ mamy w konstytucji konstruktywne wotum nieufności, to nie ma się co martwić, że rozdrobniony parlament będzie dążył do destabilizacji państwa. Wybrany premier ma silną władzę, żeby go zmienić, trzeba zaproponować innego i mieć bezwzględną większość.

Ostatnia rzecz: wyborca powinien mieć dwa głosy. Pierwszy – generalny, a oprócz niego drugi – w sytuacji gdyby pierwszy został zmarnowany, czyli gdyby pierwotnie wskazany komitet nie przekroczył progu. Takie rozwiązanie jest np. w Irlandii. Powinniśmy pójść w takim kierunku, jeśli już progi u nas istnieją. Bo one obecnie deformują ostateczny obraz geografii wyborczej.

Dlaczego nikt tych zmian nie chce?
Ci, którzy wygrywają wybory, mówią: nic nie zmieniajmy, bo ten stan, który jest, okazał się dla nas korzystny. Działa mechanizm obronny. Wadliwe rozwiązania są multiplikowane w kolejnych wyborach. Wiadomo np., że na całym świecie manipuluje się kształtem okręgów wyborczych. U nas ta manipulacja polega na braku zmian.

Kiedy byłby najlepszy moment na zmianę?
Na początku kadencji. Jeśli w pierwszym roku od wyborów nie przeprowadzi się większych reform, szansa na to maleje. Zaczynają się działania reaktywne, rządzi bieżączka. A na koniec kadencji partie kierują się już wyłącznie własnym interesem politycznym. Tymczasem prawo wyborcze należy zmienić nie pod siebie, ale z myślą o tym, żeby poprawić coś w systemie. Nie żałujmy pieniędzy na perfekcyjną organizację wyborów.

Od kogo powinna wyjść inicjatywa?
W tej sprawie – od samych posłów lub senatorów. W Senacie mogłaby powstać komisja, która zaproponuje poprawki w kodeksie wyborczym. Dotychczasowe zmiany były doraźne i odpowiadały na oczekiwania rządzących w danym momencie, np. możliwość prowadzenia referendum w dniu wyborów. Będę namawiał senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego, aby się tym zajął. On myśli w kategoriach państwa.

ROZMAWIAŁ JAKUB HALCEWICZ

***

Jerzy Stępień jest dyrektorem Instytutu Przestrzeni Obywatelskiej i Polityki Społecznej na Uczelni Łazarskiego w Warszawie; był działaczem opozycji demokratycznej w PRL, uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu, senatorem, wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji, sędzią i prezesem Trybunału Konstytucyjnego; w pierwszej połowie lat 90. pełnił funkcję generalnego komisarza wyborczego i organizował pierwsze w pełni wolne wybory do Sejmu w 1990 r.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną