Moc suwerena
Co takiego się stało, że elektorat antyPiSu w kluczowej chwili poczuł moc suwerena
Polacy chcą zmiany władzy – ogłosiliśmy na okładce ostatniego przed wyborami numeru POLITYKI. Taki był najważniejszy wniosek naszego sondażu, w którym 61 proc. badanych opowiedziało się za zakończeniem rządów PiS, a tylko 26 proc. wolało kontynuację. Ogólne zmęczenie pisowską władzą było od dawna wyraźne, szczególnie jej nieudolnością, cynizmem, poziomem demoralizacji i prymitywizmem propagandy. Chociaż rządzenie już od dawna grzęzło w mule, to jednak sam PiS ciągle wydawał się nie do ruszenia, tak jakby ta ekipa posiadła sekret politycznej wieczności. W większości antypisowskie społeczeństwo nie miało zatem wielkiej nadziei, iż jest w stanie odstawić salonkę Kaczyńskiego na bocznicę.
Brak wiary w pozytywny finał znajdował swój wyraz w badaniach. Choćby w sondażu United Surveys dla wp.pl zrealizowanym na trzy tygodnie przed wyborami. Tylko niespełna co trzeci badany przewidywał któryś ze scenariuszy przejęcia rządów przez opozycję. Wariant, w którym PiS wygrywa, ale rząd tworzy opozycja, przewidziało niecałe 12 proc. Według 45 proc. kampanijna rywalizacja miała się skończyć trzecią kadencją rządów PiS, chociaż raczej już nie samodzielnych. Najbardziej byli tego pewni – bo aż w trzech czwartych – zwolennicy partii rządzącej, którzy przejęcia władzy przez opozycję w ogóle nie brali pod uwagę. Opozycyjny elektorat był z kolei podzielony, optymizm mieszał się z pesymizmem mniej więcej pół na pół. I podobnie to widzieli wyborcy niezdecydowani.
Z deficytu wiary rodzi się opór materii, o którym politycy piszą później w memuarach jak o największym koszmarze. Bo jeżeli brakuje sprzyjającego społecznego nastroju, to choćby się kandydat dwoił i troił, niewiele będzie w stanie wykrzesać. Na każdym kroku spotyka go obojętność i nawet zaangażowanemu elektoratowi trudniej dogodzić, bo każdy szuka potwierdzenia swoich wątpliwości i obaw.