Czas na Trybunał
Co zrobić z Trybunałem nie-Konstytucyjnym. Opcji jest kilka: radykalne i umiarkowane
Możliwe są trzy warianty relacji Trybunału z nową władzą: konfrontacja frontalna, konfrontacja pełzająca i dobrowolna redukcja. Konfrontacja frontalna oznacza faktyczne unieważnienie działalności obecnego Trybunału uchwałami Sejmu i użycie siły w razie stawiania oporu przez członków TnK. Konfrontacja pełzająca to powtórzenie tego, co działo się między Trybunałem Konstytucyjnym a władzą tuż po przejęciu Polski przez PiS: rząd będzie usiłował uniemożliwić Trybunałowi orzekanie, a Trybunał będzie torpedował jego reformy. Wariant redukcji dobrowolnej to coś w rodzaju rozwiązania Trybunału za porozumieniem stron: sędziowie dobrowolnie odejdą w stan spoczynku, mając nadzieję, że w przyszłości unikną postępowania dyscyplinarnego. Zapewne żaden z tych scenariuszy nie zrealizuje się w formie czystej.
Trybunał bezsilny
Wszyscy obawiają się, że TnK będzie nadal politycznym narzędziem w rękach PiS. Że posłowie PiS będą zaskarżać do niego te ustawy, na których jakimś cudem uda się rządzącej większości zdobyć podpis prezydenta. A Trybunał nie-Konstytucyjny będzie je „kasować” w ekstraszybkim trybie. Jednak to, co dzieje się teraz, nie wróży takiego scenariusza, bo Trybunał sam się zablokował buntem pięciu jego członków, a Julia Przyłębska straciła nad nim kontrolę. Czas będzie sprzyjał dalszemu rozprężeniu i brakowi subordynacji sędziów i dublerów w Trybunale. Co mieliby bowiem do zyskania kontynuacją misji usługowej wobec PiS? Poza Julią Przyłębską, Krystyną Pawłowicz, Stanisławem Piotrowiczem i Bogdanem Święczkowskim nie są to osoby, na których bezinteresowną lojalność odchodząca władza może liczyć. Widać to po zeszłotygodniowej porażce z wydaniem wyroku w sprawie niekonstytucyjności kar nałożonych przez TSUE.
Choć zaczęło się żwawo: po wyborach Trybunał nie-Konstytucyjny wznowił działalność i osądził cztery sprawy, których wspólnym mianownikiem było to, że wymusza na nowym rządzie niezaplanowane w budżecie wydatki.