1.
Ile ze 100 konkretów formacji Tuska wejdzie w życie i jak to będzie odebrane przez wyborców? Sto dni, jakie symbolicznie na wykonanie stu obietnic dał sobie Donald Tusk, minie 22 marca, kiedy z pewnością rozpocznie się szaleństwo rozliczeń ze strony PiS i części dziennikarzy (portal Wirtualna Polska już uruchomił stosowny licznik). Czasu jest więc bardzo mało. Oczywiście były to zobowiązania samej Koalicji Obywatelskiej, a rządzi kilka partii, więc to logiczne, że nie każda propozycja może być zrealizowana. Ale jest też jasne, że to Donald Tusk będzie rozliczany z programu całego obozu rządzącego i parę rzeczy musi dowieźć, a jak to załatwi w ramach koalicji, to będzie jego sprawa – przynajmniej w oczach wielu wyborców.
W takich sytuacjach liczą się sztandarowe projekty. PiS w 2015 r. miał takie dwa: 500 plus oraz obniżenie wieku emerytalnego. O innych obietnicach mało kto dzisiaj pamięta. Tusk może nie pokazał równie wyrazistych postulatów, lecz kilka jego obietnic pozostało w publicznej przestrzeni i widać oczekiwanie, że nowy premier doprowadzi je do końca.
Chodzi o 30-proc. podwyżki dla nauczycieli, 20 proc. dla budżetówki i babciowe – to Tusk podtrzymał w exposé i budżecie państwa. Ale będzie „ścigany” także np. w sprawie podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł oraz zeroprocentowego kredytu na mieszkania, a z innej kategorii – w kwestii liberalizacji przepisów aborcyjnych. Platformie stale grozi zarzut, że „jak zwykle nie dotrzymuje słowa”, a „PiS zawsze dowoził obietnice”; oba te stwierdzenia są nieprawdziwe, ale propagandowo istotne. Kiedy minister Domański powie, że na coś „nie ma pieniędzy”, będzie to natychmiast rozdmuchane do niebotycznych rozmiarów, bo Morawiecki tak nie mówił.